Po zjedzonym śniadaniu bez dwóch zdań zgodziłam się na spacer. Chyba tego potrzebowałam.
Tak więc udałyśmy się na łąkę. Tam rozsiadłyśmy się wygodnie i w spokoju rozmawiałyśmy dość długo. Z czasem An zaczęła czegoś szukać i węszyć dookoła. Ja natomiast powędrowałam wzrokiem do małego jeziorka, niedaleko nas. I nagle nasunął mi się pewien pomysł. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Anariaaaaa! - krzyknęłam dość głośno.
- Co tam? - wadera natychmiast odwróciła się w moją stronę, po czym do mnie przybiegła.
- Co ty na to, aby połowić sobie ryby w jeziorku? Zrobimy zakład która więcej złowi? - Wyszczerzyłam się.
- Jestem za! Możemy spróbować. - uśmiechnęła się z tryumfem.
- W takim razie o co się zakładamy?
- Hmm... Jeśli przegrasz toooo pomożesz mi się przez tydzień zajmować Jerrym! Bo sama już nie daję rady.
- Dobrze, zgadzam się. - Puściła mi oczko.
- A więc? Co ja będę musiała zrobić jeśli przegram? - spytałam.
Anaria? Jakieś pomysły?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz