Tak więc opowiedziałam Mel całą moją historię skupiając się bardziej na wątku basiora. Było to trudne i niejednokrotnie cisnęły mi się łzy do oczu, lecz starałam się je powstrzymać.
- Zaczęło się od tego, że w mojej watasze byłam córką Alfy. Niestety każdy faworyzował mojego starszego brata. Nazywał się Parys i był moim kompletnym przeciwieństwem. Nigdy w towarzystwie nie przyznawał się do mnie i ignorował mnie, aczkolwiek kiedy ojciec się nade mną znęcał zawsze potrafił stanąć w mojej obronie... I za to byłam mu wdzięczna. Nie było to jednak tajemnicą, że i on nienawidził naszego taty za to co zrobił... Pewnego dnia Hunter, bo takie imię nosił nasz tata zalazł Parysowi za skórę do tego stopnia, iż po prostu uciekł nie dając ani słowa. Zauważyłam go dopiero w dzień ucieczki, wtedy wydawało mi się jakbym widziała kopię naszego ojca. Zwyzywał mnie strasznie i obiecał że uprzykrzy mi życie... Kompletnie nie wiem czemu to zrobił... Aczkolwiek dokładnie tego samego dnia uciekł i już go nie było. - Skrzywiłam się lekko. - Wtedy stwierdziłam też, że nic mnie tam nie trzyma i również uciekłam. I takim oto sposobem dostałam się tutaj... - westchnęłam kończąc moją historię. - Nie przysnęłaś w trakcie? - powiedziałam już ze śmiechem.
- Raczej nie... - uśmiechnęła się.
- A o co chodzi z twoją watahę jeśli mogę spytać? Zrobili ci coś złego? - przekrzywiłam głowę na bok. - Mamy jeszcze dużo czasu, więc możesz opowiedzieć, ale jeśli nie to zrozumiem. - Uśmiechnęłam się łagodnie.
Mel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz