Otworzyłam szerzej oczy, spoglądając na gładką, błękitną taflę, którą gdzieniegdzie rozświetlały promienie słońca. Nigdy nie widziałam jeszcze czegoś tak pięknego. Jake stał wyprostowany, z łapami sztywno wbitymi w ziemię. Najwyraźniej jemu również odjęło mowę. Korzystając z uśpionej czujności przyjaciela, podeszłam bliżej brzegu, delikatnie muskając wodę końcówką ogona, po czym ostrożnie zbliżyłam się do wciąż pogrążonego w rozmyślaniach samca.
- Jake...? - szepnęłam, z trudem powstrzymując figlarny uśmieszek, który usiłował się teraz bezczelnie wprosić na mój pysk.
Nim basior zdążył cokolwiek powiedzieć, obróciłam się raptownie, przejeżdżając mu mokrą kitą po pysku.
- Bella! - wydarł się zniesmaczony, energicznie otrzepując głowę z kropli wody.
- No co? Nie przyszliśmy tutaj tylko się gapić, panie marzycielu! - parsknęłam śmiechem, zbiegając z piaszczystego pagórka.
- Czekaj ty! - jak się nie zerwał!
Wystartowałam z piskiem przed siebie, starając się zgubić Jaka na zakrętach, ale okazał się szybszy, niż myślałam i zanim się obejrzałam, już chwycił mnie za ogon i powalił na trawę.
- I co teraz, hm? - wyszczerzył się w szelmowskim uśmieszku.
Jake? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz