Wybrałem się rano nad rzekę. Właściwie to nie lubię zimy i najchętniej przespałbym tę porę roku, ale muszę przyznać, że widoki z nią związane zawsze mnie zachwycały. Piłem spokojnie wodę aż nagle usłyszałem w pobliżu czyjś krzyk. Podniosłem głowę i zobaczyłem tylko pękający lód. Przez moment spanikowałem i nie wiedziałem co mam robić. Wszystko działo się tak szybko. Nie było czasu do stracenia. Wskoczyłem do wody i zanurkowałem. W ciemnej otchłani dostrzegłem jakiegoś wilka opadającego na dno. Lodowata woda paraliżowała moje ciało i z trudem płynąłem dalej. Udało mi się złapać zębami kark tonącego i wypłynęliśmy na powierzchnię. Jak się okazało była to... wadera! Najpierw sprawdziłem czy jeszcze żyje. Na szczęście oddychała, choć była nieprzytomna.
一 Hej! Obudź się! Słyszysz mnie? Obudź się! 一 zacisnąłem zęby potrząsając jej delikatnym ciałkiem.
Nagle wilczyca odkrztusiła wodę i otworzyła oczy.
一 Co.. co się stało? Gdzie ja jestem?!
一 Już dobrze. Wpadłaś do wody. Nic nie pamiętasz?
一 Jak przez mgłę.. 一 zmrużyła oczy 一 A ktoś ty?
一 Lucas 一 spojrzałem na nią z troską 一 Powinniśmy wrócić do watahy. Musisz się ogrzać.
Wilczyca niepewnie skinęła głową. Pomogłem jej wstać i poszliśmy do mojej nory.
(Genevieve?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz