- Racja... Pozwolisz że zajmę się tym?
- Niech będzie.
Schyliłem się więc, po czym zacząłem rozrywać i rozplątywać zarośla. Chwilę później szczeniak był już wolny. Przeciągnąłem się, po czym odezwałem się do malca spokojnym głosem.
- Lepiej?
- Nic się nie stało? - dorzuciła żona.
- Lepiej... Nic mi nie jest... - powiedział szczeniak cichym głosem, tak cichym, że aż ledwo słyszalnym.
Max? Przepraszam że tak krótko, bezwen ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz