- Biedaczek... - powiedziałam.
- Co ci się stało? - spytał mój mąż.
- Szukałem... Mamy i taty... Ale, alee... zgubiłem ich. - nagle posmutniał. - I teraz nie wiem gdzie są! - spuścił głowę w dół, a ja spojrzałam porozumiewawczo na Arona.
- Może pójdziesz z nami do domu co? Nakarmimy cię, odpoczniemy... - zaproponowałam na co maluch skinął głową.
Szliśmy wszyscy obok siebie. Trochę rozmawialiśmy i próbowaliśmy dociec jak to się stało, że szczeniak się zgubił, ale nic od niego nie wyciągnęliśmy. Okazało się tylko, że nazywa się Snow.
Tak więc zaprowadziliśmy go do jaskini i wyciągnęłam trochę mięsa żeby go nakarmić. Przy okazji oboje też się pożywiliśmy. Wieczorem natomiast ułożyłam mu posłanie w pokoju gościnnym a sama dołączyłam do Arona i położyłam się obok niego wtulając się w basiora.
- Hmmm, co z nim zrobimy? - spytałam niepewnie.
- Chyba możemy poszukać jego rodziców, tylko najpierw trzeba trafić na jakieś wskazówki... - skrzywił się nieznacznie.
- Co proponujesz w takim razie? - zagadnęłam
Aron? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz