一 No, no! Dobra jesteś, widziałem cię właśnie w akcji! Ładnie i zgrabnie ją powaliłaś. Smacznego życzę... 一 przywitałem się.
一 Dziękuję. Niestety nie załapałeś się na jedzenie. Już kończę 一 powiedziała bialutka wilczyca i oblizała pysk 一 A teraz mów prawdę. Powiedz dlaczego mnie śledzisz.
一 Wcale cię nie śledzę 一 warknąłem niezadowolony z dziwnych podejrzeń nowej znajomej 一 Żadnych rozrywek tutaj nie macie?
一 Ja nie uznaję za rozrywkę śledzenia znajomych 一 ona chyba naprawdę nie chciała już mi tak po prostu odpuścić.
Rozbawiło mnie to jeszcze bardziej. Nie powinienem tego mówić, ale wyglądała naprawdę uroczo, kiedy się wściekała.
一 Powtarzam ci raz jeszcze. Ja WCALE cię nie śledziłem. Tak wyszło, akurat sobie przechodziłem obok... 一 chyba nawet zgrabnie wyparłem się jej oskarżeń.
(Lizzie?)
środa, 31 stycznia 2018
wtorek, 30 stycznia 2018
Od Belli CD Jaka
No myślałam, że bardziej się wygłupić, to się nie da. Myślałam, no właśnie, a jak widać można. Brawo, brawo! Bello, ty ofermo! Pięknie się wysłowiłaś. Co on sobie teraz o mnie pomyśli? Chyba za bardzo dałam się ponieść emocjom (a nawet na pewno). I cóż ja teraz mogę poradzić? Jak powinnam się zachować? Odpowiedzieć w miarę mądrze na jego komentarz (czego i tak pewnie nie będę w stanie zrobić), czy też po prostu to zignorować i szybko, jakby nigdy nic zmienić temat? Z racji tego, iż do osób inteligentnych raczej nie należę, wybrałam to drugie.
- Chyba powinniśmy już wracać... - stwierdziłam, spoglądając na rozgwieżdżone niebo.
W oczach basiora odbijały się tysiące maleńkich światełek, co znów wybiło mnie z potoku przygotowanych na poczekaniu słów. Na szczęście, Jake nie zauważył, że się na niego gapię i tylko grzecznie mi przytaknął. Tak więc, bez zbędnych w obecnej sytuacji rozmów, powędrowaliśmy wolnym krokiem w stronę watahy, a następnie każde z nas, skierowało się do swojej nory.
Jake?
- Chyba powinniśmy już wracać... - stwierdziłam, spoglądając na rozgwieżdżone niebo.
W oczach basiora odbijały się tysiące maleńkich światełek, co znów wybiło mnie z potoku przygotowanych na poczekaniu słów. Na szczęście, Jake nie zauważył, że się na niego gapię i tylko grzecznie mi przytaknął. Tak więc, bez zbędnych w obecnej sytuacji rozmów, powędrowaliśmy wolnym krokiem w stronę watahy, a następnie każde z nas, skierowało się do swojej nory.
Jake?
Od Jaka CD Belli
- Bella... Nie myśl proszę że nie rozumiem ale... O czym ty właściwie mówisz? - odparłem zmieszany słowami przyjaciółki.
Wilczyca nie odpowiedziała.
- Chciałem ci to dać bo... bo tyle dla mnie zrobiłaś... Chciałem się odwdzięczyć chociaż w taki sposób... niestety chyba tylko tyle mogłem zrobić. - westchnąłem. - A poza tym... nie chcę psuć naszej przyjaźni... co do tego także nie jestem gotów... nie teraz...
Spojrzałem na twarz przyjaciółki, kładąc uszy po sobie i mimowolnie cicho skomląc.
Belli? Sorki że takie nuuudne XD
Wilczyca nie odpowiedziała.
- Chciałem ci to dać bo... bo tyle dla mnie zrobiłaś... Chciałem się odwdzięczyć chociaż w taki sposób... niestety chyba tylko tyle mogłem zrobić. - westchnąłem. - A poza tym... nie chcę psuć naszej przyjaźni... co do tego także nie jestem gotów... nie teraz...
Spojrzałem na twarz przyjaciółki, kładąc uszy po sobie i mimowolnie cicho skomląc.
Belli? Sorki że takie nuuudne XD
Od Belli CD Jaka
- Wziąłeś go z Kryształowej groty, nieprawdaż? - rzuciłam basiorowi bystre, aczkolwiek wdzięczne spojrzenie; nieświadomie dodając swemu pytaniu nutkę słodyczy.
- T-tak... Skąd wiedziałaś...? - samiec zastrzygł uszami, z lekkim zażenowaniem.
- Cóż, dość często tam bywam... - stwierdziłam, jakby nigdy nic, przewracając oczyma, by następnie zatrzymać wzrok na twarzy Jaka - Niemniej jednak, bardzo ci dziękuję. Ten kryształ jest... Naprawdę piękny... - przy ostatnim zdaniu, mój głos delikatnie zadrżał.
Oj, Bella, Bella. Znowu nie wiesz jak powinnaś się zachować, ty ofiaro losu...
Wilk wciąż nie odrywał ode mnie swych pięknych, jasnych oczu, toteż postanowiłam przerwać tę niezręczną, długotrwałą ciszę.
- Jake... - zaczęłam, jednak zatroskany wzrok przyjaciela, jeszcze bardziej utrudniał mi powiedzenie czegokolwiek, a miałam świadomość tego, iż jeśli teraz tego nie zrobię, sprawa może zajść jeszcze dalej.
- Tak...? - basior nieco przechylił głowę, zupełnie nieświadom tego, co za chwilę usłyszy.
- Ja naprawdę, naprawdę... - przełknąwszy raz jeszcze ślinę, niepewnie się jąkałam, starając się ubrać myśli w słowa - Bardzo dziękuję ci za ten prezent, jest wspaniały. Nigdy nie dostałam od nikogo czegoś równie pięknego... Ale... Ale nie wiem, co oznacza taki gest z twojej strony i nie wiem jak powinnam się teraz zachować. Zależy mi na tobie, nawet nie wiesz jak bardzo, ale ja chyba jeszcze nie jestem na to gotowa. Proszę, wybacz mi jeśli te słowa cię zranią, ale wiem, że to dla ciebie może oznaczać coś więcej. Proszę, nie karz mi robić czegoś, czego się boję, bo taka jest prawda. Nie chcę psuć tego, co jest między nami. Chcę z tobą spędzać czas, zawsze i wszędzie, ale boję się, że niedługo zapragniesz czegoś znacznie więcej... Mam nadzieję, że to zrozumiesz... To się wszystko dzieje zbyt szybko...
Jake?
- T-tak... Skąd wiedziałaś...? - samiec zastrzygł uszami, z lekkim zażenowaniem.
- Cóż, dość często tam bywam... - stwierdziłam, jakby nigdy nic, przewracając oczyma, by następnie zatrzymać wzrok na twarzy Jaka - Niemniej jednak, bardzo ci dziękuję. Ten kryształ jest... Naprawdę piękny... - przy ostatnim zdaniu, mój głos delikatnie zadrżał.
Oj, Bella, Bella. Znowu nie wiesz jak powinnaś się zachować, ty ofiaro losu...
Wilk wciąż nie odrywał ode mnie swych pięknych, jasnych oczu, toteż postanowiłam przerwać tę niezręczną, długotrwałą ciszę.
- Jake... - zaczęłam, jednak zatroskany wzrok przyjaciela, jeszcze bardziej utrudniał mi powiedzenie czegokolwiek, a miałam świadomość tego, iż jeśli teraz tego nie zrobię, sprawa może zajść jeszcze dalej.
- Tak...? - basior nieco przechylił głowę, zupełnie nieświadom tego, co za chwilę usłyszy.
- Ja naprawdę, naprawdę... - przełknąwszy raz jeszcze ślinę, niepewnie się jąkałam, starając się ubrać myśli w słowa - Bardzo dziękuję ci za ten prezent, jest wspaniały. Nigdy nie dostałam od nikogo czegoś równie pięknego... Ale... Ale nie wiem, co oznacza taki gest z twojej strony i nie wiem jak powinnam się teraz zachować. Zależy mi na tobie, nawet nie wiesz jak bardzo, ale ja chyba jeszcze nie jestem na to gotowa. Proszę, wybacz mi jeśli te słowa cię zranią, ale wiem, że to dla ciebie może oznaczać coś więcej. Proszę, nie karz mi robić czegoś, czego się boję, bo taka jest prawda. Nie chcę psuć tego, co jest między nami. Chcę z tobą spędzać czas, zawsze i wszędzie, ale boję się, że niedługo zapragniesz czegoś znacznie więcej... Mam nadzieję, że to zrozumiesz... To się wszystko dzieje zbyt szybko...
Jake?
poniedziałek, 29 stycznia 2018
Od Arona CD Maxine
- No... Niby nie. - odparłem. - Ale z tej okazji możemy się gdzieś wybrać, jak uważasz?
- Spoooooko. - powiedziała przeciągle.
- Co powiesz na kryształową grotę? Przy okazji możemy przynieść kilka kryształów na ozdobę do nory.
- Jestem za! - odparła krótko.
- Spoooooko. - powiedziała przeciągle.
- Co powiesz na kryształową grotę? Przy okazji możemy przynieść kilka kryształów na ozdobę do nory.
- Jestem za! - odparła krótko.
***
- Całkiem tu ładnie, jak uważasz? - zapytała Maxine oglądając kryształy.
- Hmm... Całkiem. Dla mnie ty jesteś piękniejsza. - powiedziałam po czym polizałem partnerkę po pysku.
***
Kryształów było kilka, jednak postanowiliśmy nie przesadzać na jeden raz. Wzięliśmy kilka, może z trzy.
Kryształy (wszystkie trzy) wpasowały się idealnie do naszej jamy. Nadały one uroku da naszej sypialni (tam je postawiliśmy).
- Teraz gdy będziemy się zrywać nocą będzie trochę jaśniej. - uśmiechnąłem się patrząc na żonę.
- W sumie racja... Ale wolałabym się nie budzić w nocy.
***
Udało mi się namówić Max na krótki spacer. Udaliśmy się więc w las.
Położyłem się tuż obok sporawego świerku, Max zrobiła to samo, wtulając się w moje futro.
Oboje słuchaliśmy śpiewu ptaków i delikatnego szumu wiatru, co raz to patrząc na śpiewające ptaki lub poruszane wiatrem gałęzie drzew, przez które prześwitywały delikatne promienie słoneczne.
Max?
Od Maxine CD Arona
Wróciwszy do nory zastałam Arona. Wyglądał na trochę zaniepokojonego. Tak więc uspokoiłam go szybko pokazując przy tym niedawno upolowaną zdobycz.
Oboje zniknęliśmy w otchłani naszej jaskini i zjedliśmy sarnę. W sumie to Aron zjadł większość bo ja tylko skubnęłam kilka kawałków, po czym stwierdziłam że jestem pełna i dałam sobie spokój. Chyba powinnam zacząć więcej jeść, bo wyglądam coraz gorzej.
Pokręciłam głową na boki odganiając wszystkie czarne scenariusze i uśmiechnęłam się w stronę basiora.
- Jakieś plany na dzisiaj? - spytał.
Odwróciłam się na plecy, do góry brzuchem i spojrzałam na niego tak że stał do góry nogami. Zaśmiałam się z tego widoku, a on zrobił zdezorientowaną minę.
- Hmm... Chyba nie. - stwierdziłam po dłuższym namyśle. - Dzisiaj mi się nic nie chceeeee~ - przeciągnęłam się i mruknęłam ciszej.
- Widać, widać... - Wyszczerzył się i ułożył obok mnie.
- A ty? Masz coś do roboty? - zagadnęłam przytulając się do niego.
Aron? :3
Oboje zniknęliśmy w otchłani naszej jaskini i zjedliśmy sarnę. W sumie to Aron zjadł większość bo ja tylko skubnęłam kilka kawałków, po czym stwierdziłam że jestem pełna i dałam sobie spokój. Chyba powinnam zacząć więcej jeść, bo wyglądam coraz gorzej.
Pokręciłam głową na boki odganiając wszystkie czarne scenariusze i uśmiechnęłam się w stronę basiora.
- Jakieś plany na dzisiaj? - spytał.
Odwróciłam się na plecy, do góry brzuchem i spojrzałam na niego tak że stał do góry nogami. Zaśmiałam się z tego widoku, a on zrobił zdezorientowaną minę.
- Hmm... Chyba nie. - stwierdziłam po dłuższym namyśle. - Dzisiaj mi się nic nie chceeeee~ - przeciągnęłam się i mruknęłam ciszej.
- Widać, widać... - Wyszczerzył się i ułożył obok mnie.
- A ty? Masz coś do roboty? - zagadnęłam przytulając się do niego.
Aron? :3
Od Jaka CD Belli
Za każdym razem, gdy ukradkiem zerkałem na Bellę, wparywałem się w jej ciemne oczy, które wyglądały jakby te wszystkie gwiazdy na niebie zostały w nich umieszczone. W pewnym momencie uświadomiłem coś sobie; zawsze gdy jestem przy Belli czuję się szczęśliwy... chociaż sam nie wiem czy jest to dokładnie szczęście. Wiem tylko, że zapewne się z nim wiąże, jednak nigdy wcześniej nie odczuwałem czegoś takiego.
Po jakimś czasie postanowiłem udać się do kryształowej groty, po chociażby drobny kryształ dla Belli, zasługiwała na coś więcej, jednak tylko to mi przyszło do głowy.
- Bella... Wybacz ale... Muszę gdzieś iść, wrócę za kilka minut... słowo. - powiedziałem powoli podnosząc się z ziemi.
- Dobrze... zaczekam...
Gdy tylko odpuściłem polanę, ruszyłem pędem w stronę jaskini.
Na miejscu rozpoczęłem poszukiwania kryształu.
Po jakimś czasie zdecydowałem się na taki, który trochę przypominał nocne niebo. Nawet niektóre jego części świeciły... dokładnie, to te różowe. Nadawały one niezwykłego piękna kryształowi, rozświetlając przy okazji ciemność.
Po jakimś czasie zdecydowałem się na taki, który trochę przypominał nocne niebo. Nawet niektóre jego części świeciły... dokładnie, to te różowe. Nadawały one niezwykłego piękna kryształowi, rozświetlając przy okazji ciemność.
***
Położyłem kryształ przed Bellą. - Proszę, to dla Ciebie...
Belluś?^^
niedziela, 28 stycznia 2018
Od Belli CD Jaka
- Tak... - zawstydziłam się nieco, z uśmieszkiem na pysku, po czym znów zatrzymałam wzrok na twarzy przyjaciela - A ty?
- Nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni. Zresztą, pewnie i tak wiesz... - jego pełnym spokoju słowom, towarzyszyła teraz nutka tajemniczości, która jeszcze bardziej zmusiła mnie do myślenia, jednak nie byłam w stanie wykombinować, o czym tak naprawdę pomyślał.
Przez pewien czas siedzieliśmy w zupełnej ciszy, ale wyjątkowo nie drażniła nas ona. Milczenie bywa przyjemne, czasem wystarczy tylko, że ktoś jest obok i rozmowa jest wtedy zbędna. Słowa zastąpił szum wiatru, czasem ukradkowe spojrzenia. W pewnym momencie coś do mnie dotarło, poruszając zarówno umysł jak i serce. To uczucie, jeśli mogę je tak nazwać; było naprawdę silne. Sama nie potrafiłam określić, czym właściwie jest, ale jednego byłam stuprocentowo pewna. Czułam to tylko w obecności Jaka.
Jake?
piątek, 26 stycznia 2018
Od Jaka CD Belli
- Co myślisz o polanie? Jestem pewien że o tej porze wygląda pięknie!
- Spoko, chętnie.
Udaliśmy się więc dość wolnym krokiem w stronę polany. Było dość ciemno, jednak niebo było bezchmurne, tym samym widać było masę gwiazd i do tego księżyc.
- Spoko, chętnie.
Udaliśmy się więc dość wolnym krokiem w stronę polany. Było dość ciemno, jednak niebo było bezchmurne, tym samym widać było masę gwiazd i do tego księżyc.
***
Usiedliśmy na ziemi, wpatrując się w piękne, noce niebo.
- Widziałaś?! Kometa! - wskazałem łapą miejsce, gdzie przed chwilą widziałem błysk.
- Tak, widziałam. - odparła Bella wpatrując się w niebo.
- Wiem że to dziecinne ale... pomyślałaś o życzeniu? - spojrzałem w ciemne oczy wilczycy, w których odbijało się piękne światło gwiazd.
Bella?^^ Wybacz że takie krótkie...
Od Belli CD Jaka
Prawdę mówiąc, nie spodziewałam się, że spotkam kogoś z watahy, a tym bardziej Jaka, o tej dość porze, aczkolwiek nie sposób zaprzeczyć, iż ucieszył mnie jego widok (choć pewnie me zachowanie, ani trochę na to nie wskazywało).
- Skoro jesteśmy sami, to może... - zaczął niepewnie przyjaciel, przedłużając słowo może.
- Tak...? - przechyliłam głowę w bok, zainteresowana jego jeszcze niedopowiedzianą propozycją.
- Chcesz iść na spacer? - wydusił z siebie z trudem Jake, nieświadomie zaciskając przy tym zęby.
- Jasne! - odparłam z entuzjazmem, wyprzedzając wilka jednym, długim susem -Dokąd pójdziemy? Chętnie powłóczę się dziś po lesie.
Jake?
Od Shine CD Jacka
- Jasne że się zgodzę... A co do tego... Zaprosimy tylko rodzinę, czy całą watahę?
- Może jeszcze pomyślimy...
- A co sądzisz o małym polowaniu? Teraz?
- Niezły pomysł.
Oboje wyszliśmy z nory, uśmiechając się przy tym. Zaczęliśmy węszyć, głównie górnym wiatrem, co w końcu dobrze nam wychodziło.
Po jakimś czasie poszukiwań wyczułam zapach - zapach zwierzyny.
- Czujesz to? - zapytałam. - Gdzieś w pobliżu musi być sarna...
Jack?
- Może jeszcze pomyślimy...
- A co sądzisz o małym polowaniu? Teraz?
- Niezły pomysł.
Oboje wyszliśmy z nory, uśmiechając się przy tym. Zaczęliśmy węszyć, głównie górnym wiatrem, co w końcu dobrze nam wychodziło.
Po jakimś czasie poszukiwań wyczułam zapach - zapach zwierzyny.
- Czujesz to? - zapytałam. - Gdzieś w pobliżu musi być sarna...
Jack?
Od Jacka CD Shine
- Chodź ze mną. Chcę ci coś pokazać - uśmiechnąłem się w tajemniczy sposób.
Zachowanie to trochę zdziwiło Shine ale poszła za mną.
- Długo myślałem nad tobą i mną. Nad nami. I myślałem też o tym gdzie będziemy mogli mieszkać. Jesteśmy prawie na miejscu.
Doprowadziłem ją do dużej, ładnie wykończonej nory ze sporym wejściem i dużym wnętrzem. Była głęboka bo trochę czasu poświęciłem na jej wykopanie, ale warto było. Shine chyba była szczęśliwa.
- Jack? Mam do ciebie ważne pytanie - powiedziała i weszła za mną do nory.
- Pytaj - uśmiechnąłem się pogodnie patrząc przy tym na jej piękne, brązowe oczy.
- To co będzie ze ślubem? Chcesz komuś o tym mówić?
- Tak. Już uzgodniłem to z przywódcami. Ślub odbędzie się jutro jeśli się zgodzisz. Twoja siostra Anaria ma się zająć przygotowaniami.
Shine?
Zachowanie to trochę zdziwiło Shine ale poszła za mną.
- Długo myślałem nad tobą i mną. Nad nami. I myślałem też o tym gdzie będziemy mogli mieszkać. Jesteśmy prawie na miejscu.
Doprowadziłem ją do dużej, ładnie wykończonej nory ze sporym wejściem i dużym wnętrzem. Była głęboka bo trochę czasu poświęciłem na jej wykopanie, ale warto było. Shine chyba była szczęśliwa.
- Jack? Mam do ciebie ważne pytanie - powiedziała i weszła za mną do nory.
- Pytaj - uśmiechnąłem się pogodnie patrząc przy tym na jej piękne, brązowe oczy.
- To co będzie ze ślubem? Chcesz komuś o tym mówić?
- Tak. Już uzgodniłem to z przywódcami. Ślub odbędzie się jutro jeśli się zgodzisz. Twoja siostra Anaria ma się zająć przygotowaniami.
Shine?
czwartek, 25 stycznia 2018
Odejście
W dniu dziejszym jesteśmy zmuszeni pożegnać Lassie i jej szczenięta - Brooke, Alexa, Ginny i Dave'a. Powodem odejścia postaci jest brak czasu.
Zawsze będziemy Was miło wspominać. Żegnajcie.
Od Lassie
Dziękuję Wam, między innymi:
- Melindzie, bo się mną zainteresowałaś :) Napisałaś do mnie jako pierwsza, mimo że ja czułam się tu zagubiona i opek do Ciebie niezbyt mi wyszedł;
- Anarii, to Ty kojarzysz mi się z tym blogiem. Najczęściej z Tobą pisałam na chacie, do Twoich postaci poleciało ode mnie najwięcej opków. Wytrwale wszystko tłumaczyłaś, wspierałaś, pomagałaś.
- Maxime, bo ostatnio dużo pisałyśmy (chat). I wybacz, za niedotrzymaną obietnicę.
- Reszcie - za wszystkie chwile spędzone razem...
Ten blog był dla mnie bardzo ważny, z resztą, jak dla każdego członka. Z powodu natłoku szkolnych obowiązków jestem zmuszona to zrobić. Długo się zastanawiałam, ale podjęłam decyzję. Z resztą to nie jedyny powód. Nie mam zamiaru zwierzać się tu pozostałych trzech powodów. Czy wrócę? Nie mam pojęcia. Jeśli już, to niezbyt prędko. Muszę po prostu bardziej udzielać się w życiu realnym. Dziękuję za cierpliwość do mej roztrzepanej głowy, za akceptowanie mojego lenistwa do pisania opków. Muszę bardziej angażować się w to, co nie zniknie po wystrzeleniu korków (;
Pozdrawiam,
Ktoś, kto niemal już nie istnieje na tym świecie...
Od Shine CD Jacka
- Tak tu pięknie... - powiedziałam spoglądając na męża. - Ogółem nie lubię zimy, ale to... Chociaż w sumie w porównaniu z tobą to pikuś... -lekko zamachałam ogonem, uśmiechając się promiennie.
Oboje usiedliśmy przy samiutkim brzegu, oparci o siebie nawzajem. Wręcz czułam bicie jego serca, i jego oddech.
Z każdą sekundą coraz mocniej czułam że chcę być tu z nim i tylko z nim, nie zważając nawet na to, czy ktokolwiek z rodziny na mnie czeka. Czułam jego bliskość, czułam olbrzymie uczucie.
- Jack?...
- Tak?
- Wiem że to nie jest odpowiedni moment ale... Jak uważasz, w jakiej norze zamieszkamy?
Jack?^^ Przepraszam że tak krótko...
Oboje usiedliśmy przy samiutkim brzegu, oparci o siebie nawzajem. Wręcz czułam bicie jego serca, i jego oddech.
Z każdą sekundą coraz mocniej czułam że chcę być tu z nim i tylko z nim, nie zważając nawet na to, czy ktokolwiek z rodziny na mnie czeka. Czułam jego bliskość, czułam olbrzymie uczucie.
- Jack?...
- Tak?
- Wiem że to nie jest odpowiedni moment ale... Jak uważasz, w jakiej norze zamieszkamy?
Jack?^^ Przepraszam że tak krótko...
Od Arona CD Maxine
W końcu się obudziłem, jednak dookoła było tak jakoś... Pusto?
Rozejrzałem się ze zdziwieniem naokoło, no przecież... MAX NIE MA!
- Maxiii? - zawołałem dość cicho, wstając na równe nogi.
Wadery jednak nie było w norze. Postanowiłem że wyjdę na zewnątrz się rozejrzeć.
Ulżyło mi dopiero, gdy zobaczyłem Max idącą w stronę nory. W dodatku ciągnęła ze sobą sarnę.
- Tutaj jesteś! Już zaczynałem się bać! - powiedziałem zaniepokojonym głosem.
Max puściła zdobycz. - Wybacz... Chciałam zapolować...
- Nie gniewam się, tylko... bałem się że coś ci się stało... - położyłem uszy po sobie.
Oboje udaliśmy się w stronę nory, wlekąc ze sobą zdobycz Max.
Maxiii?^^ Sorki że tak krótko...
Rozejrzałem się ze zdziwieniem naokoło, no przecież... MAX NIE MA!
- Maxiii? - zawołałem dość cicho, wstając na równe nogi.
Wadery jednak nie było w norze. Postanowiłem że wyjdę na zewnątrz się rozejrzeć.
Ulżyło mi dopiero, gdy zobaczyłem Max idącą w stronę nory. W dodatku ciągnęła ze sobą sarnę.
- Tutaj jesteś! Już zaczynałem się bać! - powiedziałem zaniepokojonym głosem.
Max puściła zdobycz. - Wybacz... Chciałam zapolować...
- Nie gniewam się, tylko... bałem się że coś ci się stało... - położyłem uszy po sobie.
Oboje udaliśmy się w stronę nory, wlekąc ze sobą zdobycz Max.
Maxiii?^^ Sorki że tak krótko...
Od Lizzie CD Lucasa
- Heh, zależy też kto jest żółtodziobem, a komu do niego daleko. - powiedziałam podnosząc się z ziemi. - Ja chyba muszę zakończyć rozmowę, idę na polowanie. Możemy pogadać kiedy indziej. - uśmiechnęłam się delikatnie, po czym odeszłam.
***
Zaczaiłam się w krzakach tuż za łanią. Gdy byłam już gotowa, wskoczyłam na jej plecy, wbijając zęby w jej kark. Z początku mocno wierzgała i usiłowała mnie zrzucić, jednak później powoli zaczynała padać. Zabrałam się więc za oddzielanie mięsa od kości, wnętrzności i takich tam niejadalnych.
Mięso łani zjadłam ze smakiem, co jakiś czas oblizując pysk.
Nagle usłyszałam chrupot śniegu, tak jakby ktoś szedł. Odwróciłam się błyskawicznie w kierunku dźwięku. Jednak uspokoiłam się, gdy zobaczyłam Lucasa.
Lucas?^^
Od Jaka CD Belli
Nagle usłyszałem czyjeś kroki w śniegu. Przystanąłem, po czym przykucnąłem za drzewem, przymrużając oczy na tyle mocno, aby nie było mnie widać w tej ciemności.
Jakiś spory kawałek ode mnie stała biała wadera, wyglądająca znajomo. Zaraz... to była... Bella....
Ostrożnie podążyłem za nią, tak aby mnie nie zauważyła, ani nie usłyszała.
***
Zaczęła chłeptać wodę ze strumienia. Gdy tylko skończyła, wyszedłem z ukrycia.
- H-hej Bella... - powiedziałem zbierając się na lekki uśmiech.
Belli?^^
środa, 24 stycznia 2018
Od Lucasa do Lizzie
Poszedłem na krótką wycieczkę. Nie powiem żeby wałęsanie się niewiadomo gdzie na mrozie należało do moich ulubionych zajęć. Nie cierpię zimna, myślę że nie ja jedyny, a jednak miałem silną potrzebę przespacerowania się po tej okolicy.
~ Nawet tutaj ładnie ~ pomyślałem sobie kiedy przechodziłem koło strumienia. Trochę przypominał mi niektóre miejsca wśród Gór Gelidus. To właśnie tam wcześniej mieszkałem. No tak, z tym mieszkaniem to ciut ciut przesadziłem. Prędzej mogę nazwać okolice Gór Gelidus tymczasowym lokum na czas mojego życiowego kryzysu.
Niby ta cała wataha wydawała mi się całkiem okey. Wszyscy mili, sympatyczni i tacy życzliwi w prawie nietypowy sposób. Rozmyślać mogłem jeszcze bardzo długo. Mogłem, ale już nie rozmyślałem. Chyba nie na wiele mi się teraz to zda. Trzeba otworzyć się na nowe znajomości i ciut wyluzować, żeby tutaj nie wyjść na sztywniaka. Nawet fajnie, nadarzyła się okazja. Tak sobie uświadomiłem dopiero teraz, że ktoś jest niedaleko. Już ją wcześniej widziałem. Siedziała sobie wygodnie pod drzewem, bo tam nie napadało śniegu i to idealne miejsce na wypoczynek. Ciekawe o czym sobie myślała. Aj, ta moja ciekawość.
一 Hej ty! 一 zawołała tak nagle, że omal nie wywinąłem koziołka na lodzie.
一 To tak się tutaj wita nowych, czy tylko ty jesteś tu taka? 一 zadałem to pytanie tylko z powodu ciekawości, niczego więcej.
一 Kwestia każdego z nas z osobna 一 powiedziała niejednoznacznie 一 ... podoba ci się tutaj u nas?
一 Nie wiem. Dopiero się tu pojawiłem. To co teraz żółtodziobom się może wydawać słodkie i różowe, może później okazać się szare i paskudne, i na odwrót. 一 zakończyłem swoją odpowiedź niewielkim gestem w postaci trącenia ogonem śniegu pod łapami. Ciągle się uśmiechałem, chociaż nie wiem czy ten uśmiech był do końca szczery. Chciałem zrobić na niej jakieś w miarę dobre wrażenie.
(Lizzie?)
~ Nawet tutaj ładnie ~ pomyślałem sobie kiedy przechodziłem koło strumienia. Trochę przypominał mi niektóre miejsca wśród Gór Gelidus. To właśnie tam wcześniej mieszkałem. No tak, z tym mieszkaniem to ciut ciut przesadziłem. Prędzej mogę nazwać okolice Gór Gelidus tymczasowym lokum na czas mojego życiowego kryzysu.
Niby ta cała wataha wydawała mi się całkiem okey. Wszyscy mili, sympatyczni i tacy życzliwi w prawie nietypowy sposób. Rozmyślać mogłem jeszcze bardzo długo. Mogłem, ale już nie rozmyślałem. Chyba nie na wiele mi się teraz to zda. Trzeba otworzyć się na nowe znajomości i ciut wyluzować, żeby tutaj nie wyjść na sztywniaka. Nawet fajnie, nadarzyła się okazja. Tak sobie uświadomiłem dopiero teraz, że ktoś jest niedaleko. Już ją wcześniej widziałem. Siedziała sobie wygodnie pod drzewem, bo tam nie napadało śniegu i to idealne miejsce na wypoczynek. Ciekawe o czym sobie myślała. Aj, ta moja ciekawość.
一 Hej ty! 一 zawołała tak nagle, że omal nie wywinąłem koziołka na lodzie.
一 To tak się tutaj wita nowych, czy tylko ty jesteś tu taka? 一 zadałem to pytanie tylko z powodu ciekawości, niczego więcej.
一 Kwestia każdego z nas z osobna 一 powiedziała niejednoznacznie 一 ... podoba ci się tutaj u nas?
一 Nie wiem. Dopiero się tu pojawiłem. To co teraz żółtodziobom się może wydawać słodkie i różowe, może później okazać się szare i paskudne, i na odwrót. 一 zakończyłem swoją odpowiedź niewielkim gestem w postaci trącenia ogonem śniegu pod łapami. Ciągle się uśmiechałem, chociaż nie wiem czy ten uśmiech był do końca szczery. Chciałem zrobić na niej jakieś w miarę dobre wrażenie.
(Lizzie?)
wtorek, 23 stycznia 2018
Od Jacka CD Shine
Szliśmy bardzo powoli. Nigdzie się nie spieszyliśmy. Shine chciała zwiedzać, ja chciałem się cieszyć każdą chwilą u jej boku. Jest taka piękna i nie wiem dlaczego tyle czasu zwlekałem z powiedzeniem jej o wszystkim co do niej czuję. Wiedziałem że ona czuje to samo i to mnie naprawde poruszyło bo nikt nigdy albo nie chciał, albo nie potrafił odwzajemnić moich uczuć. Właściwie to chyba nikogo takimi nie darzyłem. Aż do teraz. Nie wierzę w motyle w brzuchu i tym podobne głupoty, ale dlaczego ja teraz coś podobnego czuję? Serio, to mi się nie wydaje. Ja naprawdę chyba wariuje. A czułem sie tak tylko w jej towarzystwie. Czy coś jest ze mną nie tak? Nie będę teraz o tym mysleć. Chce być z nią i będę mysleć wyłącznie o niej. Nikomu tak jeszcze nie ufałem.
- Możemy iść tam? - spytała się mnie Shine.
- Oczywiście. Pójdziemy gdzie tylko będziesz chciała. - powiedziałem patrząc na wilczycę.
Stała bliziutko brzegu i patrzyła na drzewa na drugim brzegu rzeki. Słońce odbijało się w lodzie pokrywającym rzekę.
Shine?
- Możemy iść tam? - spytała się mnie Shine.
- Oczywiście. Pójdziemy gdzie tylko będziesz chciała. - powiedziałem patrząc na wilczycę.
Stała bliziutko brzegu i patrzyła na drzewa na drugim brzegu rzeki. Słońce odbijało się w lodzie pokrywającym rzekę.
Shine?
Od Belli CD Jaka
Późnym wieczorem udałam się nad strumień. Przez cały czas zastanawiałam się, jak się teraz czuje Jake, jednak nie miałam odwagi teraz do niego iść. Pewnie nawet nie chce ze mną rozmawiać, zwłaszcza po moim ostatnim incydencie. Wolnym krokiem przemierzałam puszczę, którą prócz gęstych warstw zbitego śniegu, spowił także mrok. Niespodziewanie usłyszałam cichy chrupot śniegu, który wprawił mnie w niepokój. Rozejrzałam się dookoła, nerwowo strzygąc uszami, w nadziei że uda mi się zlokalizować źródło owego dźwięku. W pobliżu nie było żywej duszy. Po chwili to nie osobliwe odgłosy, a długotrwała cisza zaczęła mi się dawać we znaki. Wzięłam głęboki wdech, a następnie powoli wypuściłam chłodne powietrze, aby się trochę wyciszyć, po czym powędrowałam dalej, wciąż zachowując ostrożność. W pobliżu nie wyczułam żadnego znajomego zapachu, toteż wolałam mieć się na baczności. Nigdy nie wiadomo kogo można spotkać w tym lesie.
Jake?
Od Nilaya CD Melindy
- Wiem, Mel... - spojrzałem na twarz partnerki - Jeśli naprawdę tego pragniesz, to zrobimy to. Razem.
Po jej policzkach powoli spływały łzy, jednak nie smutek był ich powodem. Wadera delikatnie oparła swoją głowę, wtulając się w moją sierść.
- Nilay, ty płaczesz...? - żona zmierzyła mnie pytającym wzrokiem.
- Nie, ja tylko... - otarłem szybko łapą maleńką kropelkę i mówiłem dalej - Po prostu coś sobie przypomniałem...
- Co dokładnie? - zainteresowała się wadera.
Jej oczy przypominały teraz dwie, małe iskierki.
- Ale jesteś dociekliwa! - zaśmiałem się, spoglądając na samicę z politowaniem.
- Jak zawsze. - zaznaczyła z dumą w głosie partnerka - Powiesz w końcu?
- Powiem, powiem. Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie. A raczej drugie... Kiedy stanęłaś przed moją norą cała ociekająca wodą... Było mi wtedy ciebie tak żal...
- Tak, a ja cię wzięłam za wariata, bo zacząłeś później za mną wszędzie łazić. - zachichotała Melinda, posyłając mi promienny uśmiech.
Melinda?
Po jej policzkach powoli spływały łzy, jednak nie smutek był ich powodem. Wadera delikatnie oparła swoją głowę, wtulając się w moją sierść.
- Nilay, ty płaczesz...? - żona zmierzyła mnie pytającym wzrokiem.
- Nie, ja tylko... - otarłem szybko łapą maleńką kropelkę i mówiłem dalej - Po prostu coś sobie przypomniałem...
- Co dokładnie? - zainteresowała się wadera.
Jej oczy przypominały teraz dwie, małe iskierki.
- Ale jesteś dociekliwa! - zaśmiałem się, spoglądając na samicę z politowaniem.
- Jak zawsze. - zaznaczyła z dumą w głosie partnerka - Powiesz w końcu?
- Powiem, powiem. Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie. A raczej drugie... Kiedy stanęłaś przed moją norą cała ociekająca wodą... Było mi wtedy ciebie tak żal...
- Tak, a ja cię wzięłam za wariata, bo zacząłeś później za mną wszędzie łazić. - zachichotała Melinda, posyłając mi promienny uśmiech.
Melinda?
Od Jaka CD Belli
Czułem się okropnie, cały czas myślałem tylko o tym, że mogłem ,,spłoszyć'' Bellę...
,,Brawo Jake... Weź ty się czasem palnij, ale tak porządnie!'' - myślałem.
***
Był już wieczór. Mineet jakiś czas temu stwierdziła, iż mogę normalnie chodzić, a nawet zdjęła opatrunek. Czułem się o wiele lepiej bez niego. Nadal jednak czułem się okropnie, z powodu iż Bella mnie wtedy opuściła. Oczywiście nie miałem jej tego za złe... skądże! Za złe miałem to tylko i wyłącznie SOBIE. Spacerowałem po lesie, który to w całości pokryty był warstwą śniegu i szronu.
Jak zwykle westchnąłem smętnie. Czułem się bardziej osamotniony, niż zazwyczaj.
Bella?^^
Od Belli CD Jaka
Słuchałam z zaciekawieniem opowieści Jaka, jednak z każdą sekundą, uśmiech coraz bardziej znikał z jego twarzy. Prawdę mówiąc, też nie wiedziałam, jak powinnam zareagować. Na samą myśl o Jasperze, aż ciary przechodziły mi po karku.
- Przerażająca wizja, nieprawdaż?... - niski głos basiora wyrwał mnie ze stanu zamyślenia.
- Tak... Nawet bardzo... - mój wzrok przez długą chwilę utkwił w glebie.
Nagle obudziło się we mnie coś, czego nigdy wcześniej nie czułam. Silna potrzeba bycia tak blisko, jak tylko się da... Słyszałam jego ciężki oddech. Słowa, które wypowiadał były takie... Pełne smutku, strachu... Czułam się tak samo. Nie wiedziałam, czy w tej chwili pomyślał o tym samym co ja, ale gdy znów zerknęłam na jego pysk, dostrzegłam swego rodzaju błysk w oku. Niby niepozorny, a jednak taki wyjątkowy i bezcenny...
- Przepraszam cię, ale muszę już iść...
- Już? - zdziwił się wilk, lekko marszcząc nos - Przed chwilą przyszłaś.
- Tak, wiem, wiem...
- Coś się stało?
- Nie, nic takiegoooo... - przedłużyłam ostatnie słowo jak tylko się dało, zastanawiając się czy powinnam powiedzieć coś dalej, czy po prostu wyjść - Przypomniałam sobie o czymś i muszę to teraz zrobić. Przyjdę później...
Jake tylko pokiwał głową, aczkolwiek chyba nie był w stanie pojąć mojego zachowania. Ja zresztą też nie.
Jake?
- Przerażająca wizja, nieprawdaż?... - niski głos basiora wyrwał mnie ze stanu zamyślenia.
- Tak... Nawet bardzo... - mój wzrok przez długą chwilę utkwił w glebie.
Nagle obudziło się we mnie coś, czego nigdy wcześniej nie czułam. Silna potrzeba bycia tak blisko, jak tylko się da... Słyszałam jego ciężki oddech. Słowa, które wypowiadał były takie... Pełne smutku, strachu... Czułam się tak samo. Nie wiedziałam, czy w tej chwili pomyślał o tym samym co ja, ale gdy znów zerknęłam na jego pysk, dostrzegłam swego rodzaju błysk w oku. Niby niepozorny, a jednak taki wyjątkowy i bezcenny...
- Przepraszam cię, ale muszę już iść...
- Już? - zdziwił się wilk, lekko marszcząc nos - Przed chwilą przyszłaś.
- Tak, wiem, wiem...
- Coś się stało?
- Nie, nic takiegoooo... - przedłużyłam ostatnie słowo jak tylko się dało, zastanawiając się czy powinnam powiedzieć coś dalej, czy po prostu wyjść - Przypomniałam sobie o czymś i muszę to teraz zrobić. Przyjdę później...
Jake tylko pokiwał głową, aczkolwiek chyba nie był w stanie pojąć mojego zachowania. Ja zresztą też nie.
Jake?
poniedziałek, 22 stycznia 2018
Od Maxine CD Arona
Niedługo potem wróciliśmy do mojej jaskini. Coś czuję, że Aron się tutaj zadomowi. Może i jakoś tego specjalnie nie okazywałam ale bardzo się cieszyłam z tego co właśnie się wydarzyło. Całą drogę starałam się być jak najbliżej Arona. Przy nim czułam się bezpiecznie i wiedziałam, że nic mi nie grozi.
Ułożyliśmy się standardowo na posłaniu, tym razem leżałam o wiele, wiele bliżej basiora niż wcześniej i plecami opierałam się o jego brzuch. Oddychał spokojnie i miarowo, a ja wsłuchiwałam się w to, aż w końcu znużona tymi dźwiękami, jak i wrażeniami z dzisiejszego dnia - usnęłam.
~Przede mną rozprzestrzeniało się właśnie to wzgórze na którym byliśmy tego wieczora. Czułam jakiś dziwny spokój co było u mnie kompletną nowością. Była wiosna - moja ulubiona pora roku.
- To dla ciebie. - Aron zaszedł mnie od tyłu i podarował mi mały bukiet kwiatków.
Ucieszyłam się niezmiernie. Cało to popołudnie minęło nam na zabawach i rozmowie. Głównie straszyliśmy pasikoniki schowane w trawie i goniliśmy zające, tak dla zabawy.
Chyba nigdy nie czułam się tak dobrze jak wtedy... Zamknęłam oczy i westchnęłam głęboko. Chyba będę musiała podziękować Aronowi. Dzięki niemu stałam się szczęśliwsza.~
Powoli otworzyłam zaspane oczy i przetarłam je łapą. Basior dalej spał obok mnie, więc tylko uśmiechnęłam się delikatnie i przeciągnąwszy się po cichu wstałam by go nie obudzić i wyszłam z nory by na coś zapolować. Cóż, zapasy w mojej spiżarni już się skończyły więc innego wyjścia nie miałam...
Aron? wybacz, że tak długo
Ułożyliśmy się standardowo na posłaniu, tym razem leżałam o wiele, wiele bliżej basiora niż wcześniej i plecami opierałam się o jego brzuch. Oddychał spokojnie i miarowo, a ja wsłuchiwałam się w to, aż w końcu znużona tymi dźwiękami, jak i wrażeniami z dzisiejszego dnia - usnęłam.
~Przede mną rozprzestrzeniało się właśnie to wzgórze na którym byliśmy tego wieczora. Czułam jakiś dziwny spokój co było u mnie kompletną nowością. Była wiosna - moja ulubiona pora roku.
- To dla ciebie. - Aron zaszedł mnie od tyłu i podarował mi mały bukiet kwiatków.
Ucieszyłam się niezmiernie. Cało to popołudnie minęło nam na zabawach i rozmowie. Głównie straszyliśmy pasikoniki schowane w trawie i goniliśmy zające, tak dla zabawy.
Chyba nigdy nie czułam się tak dobrze jak wtedy... Zamknęłam oczy i westchnęłam głęboko. Chyba będę musiała podziękować Aronowi. Dzięki niemu stałam się szczęśliwsza.~
Powoli otworzyłam zaspane oczy i przetarłam je łapą. Basior dalej spał obok mnie, więc tylko uśmiechnęłam się delikatnie i przeciągnąwszy się po cichu wstałam by go nie obudzić i wyszłam z nory by na coś zapolować. Cóż, zapasy w mojej spiżarni już się skończyły więc innego wyjścia nie miałam...
Aron? wybacz, że tak długo
Od Jaka CD Belli
- Dzisiaj moja rodzina organizuje polowanie... każdy członek rodziny może uczestniczyć...
- Super... Zapewne wam się uda, skoro będziecie w grupie... - stwierdziłem szybko. - Normalnie powiedziałbym, że zależy kto prowadzi, ale że wasza rodzina bardzo dobrze poluje....
- Dzięki, że tak myślisz. - uśmiechnęła się.
- Bella?...
- Tak?
- M-mogę ci opowiedzieć o moim śnie?...
- Jasne, jeżeli chcesz, to możesz...
Tak więc odetchnąłem głęboko, po czym powoli zacząłem opowiadać.
Belluś? ^^
- Super... Zapewne wam się uda, skoro będziecie w grupie... - stwierdziłem szybko. - Normalnie powiedziałbym, że zależy kto prowadzi, ale że wasza rodzina bardzo dobrze poluje....
- Dzięki, że tak myślisz. - uśmiechnęła się.
- Bella?...
- Tak?
- M-mogę ci opowiedzieć o moim śnie?...
- Jasne, jeżeli chcesz, to możesz...
Tak więc odetchnąłem głęboko, po czym powoli zacząłem opowiadać.
Belluś? ^^
Od Belli CD Jaka
- Jak się czujesz? - zapytałam spoglądając na opatrunek Jaka.
Łapa wyglądała już znacznie lepiej, czego niestety nie można było powiedzieć o wyrazie twarzy przyjaciela.
- Nawet lepiej... - odparł bez większego entuzjazmu basior i odwrócił wzrok.
- Coś nie tak?
- Nie, nic takiego...
- Jesteś pewien?
- Tak, znaczy się... Może nie... Nie wiem... - samiec potrząsnął lekko pyskiem z zakłopotaniem w głosie - Ostatnimi czasy, jakoś źle sypiam...
- Chcesz o tym pogadać?
Wilk bez słowa pokręcił przecząco głową, toteż postanowiłam szybko zmienić temat.
Jake?
Łapa wyglądała już znacznie lepiej, czego niestety nie można było powiedzieć o wyrazie twarzy przyjaciela.
- Nawet lepiej... - odparł bez większego entuzjazmu basior i odwrócił wzrok.
- Coś nie tak?
- Nie, nic takiego...
- Jesteś pewien?
- Tak, znaczy się... Może nie... Nie wiem... - samiec potrząsnął lekko pyskiem z zakłopotaniem w głosie - Ostatnimi czasy, jakoś źle sypiam...
- Chcesz o tym pogadać?
Wilk bez słowa pokręcił przecząco głową, toteż postanowiłam szybko zmienić temat.
Jake?
niedziela, 21 stycznia 2018
Od Jaka CD Belli
Uspokoiłem się słysząc głosy ojca i Belli. Postanowiłem ostrożnie pokuśtykać do wyjścia.
Wyjrzałem z nory. - Cześć Bella, cześć tato. - mówiłem spokojnym tonem, byłem też pozbawiony uśmiechu.
- Cześć Jake! - powiedziała Bella. - Przyniosłam ci śniadanie...
- Serio? Wiesz, nie musiałaś ale... dzięki. - delikatnie się uśmiechnąłem, chociaż w sumie to uśmiech był sztuczny. Strasznie byłem przygnębiony po tym śnie...
Widziałem jak ojciec otworzył pysk aby coś powiedzieć, jednak ja go wyprzedziłem. - Jeżeli chcesz, to wejdź.
- Ja przyjdę niedługo, zajdę do nory coś przekąsić... - powiedział lekko zmieszany tata.
Oboje weszliśmy do nory, po czym usadowiliśmy się na miękkiej ,,kanapie'' - stercie mchu i liści.
Bella? :)
Wyjrzałem z nory. - Cześć Bella, cześć tato. - mówiłem spokojnym tonem, byłem też pozbawiony uśmiechu.
- Cześć Jake! - powiedziała Bella. - Przyniosłam ci śniadanie...
- Serio? Wiesz, nie musiałaś ale... dzięki. - delikatnie się uśmiechnąłem, chociaż w sumie to uśmiech był sztuczny. Strasznie byłem przygnębiony po tym śnie...
Widziałem jak ojciec otworzył pysk aby coś powiedzieć, jednak ja go wyprzedziłem. - Jeżeli chcesz, to wejdź.
- Ja przyjdę niedługo, zajdę do nory coś przekąsić... - powiedział lekko zmieszany tata.
Oboje weszliśmy do nory, po czym usadowiliśmy się na miękkiej ,,kanapie'' - stercie mchu i liści.
Bella? :)
Od Belli CD Jaka
O bladym świcie wymknęłam się niezauważona z domu. W pobliżu polany schwytałam niewielkiego zająca, którego od razu zaniosłam przyjacielowi. Jake jeszcze smacznie spał, zaś wejścia do nory, wciąż pilnował Aron.
- Dzień dobry... - ukłoniłam się, pokornie kładąc uszy po sobie - Przyniosłam coś na śniadanie.
- Dziękuję, Bello. - wilk posłał mi wdzięczny uśmiech, zerknąwszy kątem oka na zdobycz - To miło z twojej strony, że upolowałaś posiłek, ale damy sobie radę. Na pewno masz ważniejsze sprawy na głowie...
- Ależ nie... - przerwałam rozmówcy pospiesznie - Jestem młodą betą i to mój obowiązek troszczyć się o watahę.
Sama nie wiem dlaczego to powiedziałam, ale w obecnej sytuacji, tylko taki argument przyszedł mi do głowy... I całe szczęście, bo okazał się naprawdę skuteczny. Chciałam spędzić trochę czasu z przyjacielem, ale jego ojciec ewidentnie nie zdawał sobie z tego sprawy. Wątpię by miał do mnie jakieś uprzedzenia, więc nie powinien mieć mi za złe, jeśli zechcę popilnować Jaka.
Jake?
Od Jaka CD Belli
Skuliłem się przy samej ścianie, leżąc na moim wielkim posłaniu. Co jakiś czas moje smętne wzdychanie przeszywało grobową ciszę.
Po jakimś czasie rozmyślania zrobiłem się senny. Chwilę później zasnąłem.
~Stałem na jednej z półek skalnych, bok prawej, przedniej łapy mi krwawił. Wyglądałem na dół, w stronę Belli, która przed chwilą spadła do wody. Chciałem jej pomóc, jednak przez ogromny ból w łapie nie mogłem nic zrobić. W końcu Bella wyskoczyła z wody,chwytając pazurami skarpę.
Nie udało jej się jednak wydostać... Coś wyskoczyło z wody... To był... JASPER! Zębami złapał Bellę za ogon, i pociągnął w dół. Wadera wpadła do wody.
- Bella! - krzyknąłem, a echo poniosło się po całej jaskini.
Jasper zaśmiał się złowieszczo, patrząc mi w oczy, które to nagle zmieniły kolor na czerwony.
Kolejna skarpa się osunęła, prosto na mnie. Ja bez wahania skoczyłem prosto na Jaspera. Ten jednak mocno zamachnął się łapą i... Ostatnie co usłyszałem, to krzyk Belli.
- Jake!~
Gwałtownie wstałem, jeżąc grzbiet i odsłaniając moje ostre, białe zęby. Ba, zacząłęm nawet głośno warczeć.
Bella?^^
Po jakimś czasie rozmyślania zrobiłem się senny. Chwilę później zasnąłem.
~Stałem na jednej z półek skalnych, bok prawej, przedniej łapy mi krwawił. Wyglądałem na dół, w stronę Belli, która przed chwilą spadła do wody. Chciałem jej pomóc, jednak przez ogromny ból w łapie nie mogłem nic zrobić. W końcu Bella wyskoczyła z wody,chwytając pazurami skarpę.
Nie udało jej się jednak wydostać... Coś wyskoczyło z wody... To był... JASPER! Zębami złapał Bellę za ogon, i pociągnął w dół. Wadera wpadła do wody.
- Bella! - krzyknąłem, a echo poniosło się po całej jaskini.
Jasper zaśmiał się złowieszczo, patrząc mi w oczy, które to nagle zmieniły kolor na czerwony.
Kolejna skarpa się osunęła, prosto na mnie. Ja bez wahania skoczyłem prosto na Jaspera. Ten jednak mocno zamachnął się łapą i... Ostatnie co usłyszałem, to krzyk Belli.
- Jake!~
Gwałtownie wstałem, jeżąc grzbiet i odsłaniając moje ostre, białe zęby. Ba, zacząłęm nawet głośno warczeć.
Bella?^^
Od Belli CD Jaka
- Cóż, pytała o to co pozostali, czyli dlaczego właściwie tam poszliśmy. No i po raz kolejny w życiu, znów poczułam się jak niedoświadczone szczenię, któremu wszystko trzeba tłumaczyć... - odparłam lekko przygryzając wargę.
Jake pozostawił moją wypowiedź bez komentarza. Przez jakiś czas siedzieliśmy w zupełnej ciszy, której towarzyszył jedynie cichy szum wiatru. Słońce powoli zachodziło, ustępując miejsca zbliżającej się ciemności.
Wkrótce nastał zmierzch i każde z nas powędrowało w stronę swojej nory. Odprowadziłam kawałek basiora, po czym udałam się do domu, gdzie bez słowa jakiegokolwiek wyjaśnienia, padłam na posłanie.
Jake?
Jake pozostawił moją wypowiedź bez komentarza. Przez jakiś czas siedzieliśmy w zupełnej ciszy, której towarzyszył jedynie cichy szum wiatru. Słońce powoli zachodziło, ustępując miejsca zbliżającej się ciemności.
Wkrótce nastał zmierzch i każde z nas powędrowało w stronę swojej nory. Odprowadziłam kawałek basiora, po czym udałam się do domu, gdzie bez słowa jakiegokolwiek wyjaśnienia, padłam na posłanie.
Jake?
Od Jaka CD Belli
- A jak myślisz, c oto mogło być?...
- Nie wiem, ale to nie brzmi zachęcająco. - powiedziałem wchodząc powoli do nory. - A w końcu bogowie się nie objawiają, więc to na pewno nie Nadish czy coś... A niebieskie wilki z płetwami nie istnieją...
- Raczej nie... - powiedziała Bella siadając na miękkiej stercie mchu i liści (potocznie na kanapie).
- Normalnie wybrałbym się tam jeszcze raz, aby to sprawdzić, ale wyjść z jaskini... Sama wiesz jak...
- Wiem...
- A mogę zapytać, o co pytała Cię Crystal?... - zapytałem niepewnie.
Bella?
- Nie wiem, ale to nie brzmi zachęcająco. - powiedziałem wchodząc powoli do nory. - A w końcu bogowie się nie objawiają, więc to na pewno nie Nadish czy coś... A niebieskie wilki z płetwami nie istnieją...
- Raczej nie... - powiedziała Bella siadając na miękkiej stercie mchu i liści (potocznie na kanapie).
- Normalnie wybrałbym się tam jeszcze raz, aby to sprawdzić, ale wyjść z jaskini... Sama wiesz jak...
- Wiem...
- A mogę zapytać, o co pytała Cię Crystal?... - zapytałem niepewnie.
Bella?
Od Belli CD Jaka
Pokręciłam tylko głową, przewracając wymownie oczyma. Mężczyźni...
- Cóż, normalnie zaproponowałabym ci spacer... - zerknęłam dyskretnie na opatrunek Jaka - Ale nie możesz się zbytnio forsować, więc może pójdziemy do ciebie i po prostu porozmawiamy?
- Pewnie, i tak nie mam dziś już nic ciekawszego do roboty. - stwierdził basior, odwzajemniając mój uśmiech.
- Przypuszczałbyś, że zaledwie jednego dnia może wydarzyć się tak wiele? - zachichotałam cicho, wędrując wzrokiem po ośnieżonych wierzchołkach pobliskich drzew.
- Nie. Raczej nie. - odparł krótko Jake, uprzedzając moje kolejne pytanie - I nie przypuszczałbym też, iż w rzecznej jaskini w ogóle może coś pływać...
Jake?
- Cóż, normalnie zaproponowałabym ci spacer... - zerknęłam dyskretnie na opatrunek Jaka - Ale nie możesz się zbytnio forsować, więc może pójdziemy do ciebie i po prostu porozmawiamy?
- Pewnie, i tak nie mam dziś już nic ciekawszego do roboty. - stwierdził basior, odwzajemniając mój uśmiech.
- Przypuszczałbyś, że zaledwie jednego dnia może wydarzyć się tak wiele? - zachichotałam cicho, wędrując wzrokiem po ośnieżonych wierzchołkach pobliskich drzew.
- Nie. Raczej nie. - odparł krótko Jake, uprzedzając moje kolejne pytanie - I nie przypuszczałbym też, iż w rzecznej jaskini w ogóle może coś pływać...
Jake?
Od Jaka CD Belli
- No... Chciałem tylko porozmawiać... Zapytać jak się czujesz... - powiedziałem cofając się o krok, przy czym kładąc uszy po sobie.
- U mnie wszystko w porządku... - urwała na chwilę. - Ale ty powinieneś odpoczywać!
- Oszczędzam łapę, póki co... Niedługo będę w formie... Ale cieszę się, że tobie nic się nie stało... Jasper ma szczęście, że jeszcze żyje... mogłem go tam zabić, ale nie jestem mordercą...
- Mi cała ta sytuacja się nie podoba... Przynajmniej jeden plus, wyszliśmy w tej groty... Osobiście nie mam zamiaru tam wracać...
- Ja też... A jeżeli tylko spotkam tego kleszcza na swojej drodze... nie ręczę za siebie!
Belli? Przepraszam że krótko B(
- U mnie wszystko w porządku... - urwała na chwilę. - Ale ty powinieneś odpoczywać!
- Oszczędzam łapę, póki co... Niedługo będę w formie... Ale cieszę się, że tobie nic się nie stało... Jasper ma szczęście, że jeszcze żyje... mogłem go tam zabić, ale nie jestem mordercą...
- Mi cała ta sytuacja się nie podoba... Przynajmniej jeden plus, wyszliśmy w tej groty... Osobiście nie mam zamiaru tam wracać...
- Ja też... A jeżeli tylko spotkam tego kleszcza na swojej drodze... nie ręczę za siebie!
Belli? Przepraszam że krótko B(
Od Belli CD Jaka
Zobaczyłam Jaka idącego w moją stronę. Zaskoczona czym prędzej podbiegłam do wilka.
- Jake! Co ty wyprawiasz? Co ty tu robisz? Nie powinieneś teraz w ogóle chodzić! - zezłościłam się, nawet nie dając mu dojść do słowa.
- Bella, Bella... Błagam, daj mi coś powiedzieć... - zaśmiał się jakby nigdy nic, posyłając mi bystre spojrzenie - Nie cieszysz się, że lepiej się czuję?
- Cieszę się, ale zachowujesz się jak niepoważne szczenię. - ostro skorygowałam zachowanie przyjaciela, kładąc uszy po sobie, na znak iż jego postępowanie nie jest mi obojętne.
Cieszyłam się, nawet bardzo. Tylko dlaczego Jake nie może choć przez chwilę usiedzieć w miejscu?
Jake?^^
- Jake! Co ty wyprawiasz? Co ty tu robisz? Nie powinieneś teraz w ogóle chodzić! - zezłościłam się, nawet nie dając mu dojść do słowa.
- Bella, Bella... Błagam, daj mi coś powiedzieć... - zaśmiał się jakby nigdy nic, posyłając mi bystre spojrzenie - Nie cieszysz się, że lepiej się czuję?
- Cieszę się, ale zachowujesz się jak niepoważne szczenię. - ostro skorygowałam zachowanie przyjaciela, kładąc uszy po sobie, na znak iż jego postępowanie nie jest mi obojętne.
Cieszyłam się, nawet bardzo. Tylko dlaczego Jake nie może choć przez chwilę usiedzieć w miejscu?
Jake?^^
Od Jaka CD Belli
Oczy same mi się rozkleiły. Chwilę później usłyszałem jak ktoś wchodzi do mojej nory.
- Bella? - zapytałem przymrużając oczy.
- Nie, to ja. - odparł tata.
- Ktoś ci powiedział?...
- Tak, Mineet. Co się stało dokładnie? - zapytał siadając przy posłaniu.
- Ech... Długa historia. - odparłem.
- Możesz mi opowiedzieć?
Westchnąłem głęboko, po czym powoli zacząłem odpowiadać.
- Normalny ojciec nie powiedział by tego... Byłeś bardzo odważny. - zaczął Aron.
- Jak to?...
- Pomogłeś przyjaciółce się wydostać, mimo że byłeś ranny. Później stoczyłeś walkę z... Jasperem...
- Tak, to prawda ale... nie nazwałbym tego odwagą...
- Odwaga nie polega na pewności siebie, odwaga polega na stawianiu przed sobą wyzwań, i nie myśleniu o złych skutkach. Odwagą jest też przyjaźń, i to, gdy aby bronić kogoś ryzykujesz własnym życiem. - ojciec uśmiechnął się pogodnie. Odwagą mogą być przeprosiny, żal, miłość, słowa...
- Chyba rozumiem... - powiedziałem spuszczając wzrok w namyśle. - Nigdy tak nie myślałem...
- A jednak. Zapamiętaj to... - rzekł ojciec, po czym delikatnie się uśmiechając wyszedł. - Ja cię już zostawię...
Przez jakiś czas rozmyślałem, aż w końcu postanowiłem pogadać z Bellą.
Z uniesioną łapą dokuśtykałem w stronę wyjścia.
Bella?^^
Od Belli CD Jaka
Po długiej rozmowie z Crystal, szybko wróciłam do Jaka, by sprawdzić jak się czuje. Mineet powiedziała, że powinien z tego wyjść, ale trzeba czasu.
- Przepraszam cię, Jake. To wszystko moja wina... - westchnęłam, siadając obok jego posłania.
Basior spał więc starałam się mówić jak najciszej, żeby go nie obudzić.
- Jak mogłam być tak głupia...? - wyszeptałam, a do oczu napłynęły mi łzy, które po chwili powoli ściekły z mych policzków.
- Przepraszam cię, Jake. To wszystko moja wina... - westchnęłam, siadając obok jego posłania.
Basior spał więc starałam się mówić jak najciszej, żeby go nie obudzić.
- Jak mogłam być tak głupia...? - wyszeptałam, a do oczu napłynęły mi łzy, które po chwili powoli ściekły z mych policzków.
***
Następne dwie godziny upłynęły mi na pilnowaniu wejścia do nory Jaka. Niespodziewanie usłyszałam czyjeś kroki w pobliżu.
- Cześć, Bella... - ukłonił się Aron, podchodząc bliżej - Możesz już wracać do domu. Dziękuję, że nad nim czuwasz.
- Nie dziękuj... - pokręciłam przecząco głową, odbiegając w stronę pobliskich krzewów.
Jake?^^
sobota, 20 stycznia 2018
Od Jaka CD Belli
Patrzyłem tylko smutnym wzrokiem w stronę wyjścia, nie mogąc przestać myśleć o dzisiejszym dniu.
- Jest coś bardzo poważnego? - w końcu zwróciłem się do Mineet.
- Nie, na szczęście nie. - odparła wadera. - Założę ci opatrunek na łapę, ponosisz do jutra I powinno się zabić na tyle, abyś mógł chodzić normalnie.
- Normalnie?
- Póki co musisz ją trochę oszczędzać. Nie wiem co się stało, jednak wiem że nic ciekawego. - odparła przekładając do mojej łopatki chłodnawe listki ziół leczniczych.
Bella?^^
- Jest coś bardzo poważnego? - w końcu zwróciłem się do Mineet.
- Nie, na szczęście nie. - odparła wadera. - Założę ci opatrunek na łapę, ponosisz do jutra I powinno się zabić na tyle, abyś mógł chodzić normalnie.
- Normalnie?
- Póki co musisz ją trochę oszczędzać. Nie wiem co się stało, jednak wiem że nic ciekawego. - odparła przekładając do mojej łopatki chłodnawe listki ziół leczniczych.
Bella?^^
Od Belli CD Jaka
Podążyłam za Crystal. Czułam, że przebieg tej rozmowy, może nie być zbyt przyjemny, aczkolwiek teraz i tak nie miałam już wyboru.
- Wiesz, Bello. Myślałam, że jesteś trochę poważniejsza... - zaczęła wadera, rzucając mi surowe spojrzenie, które skutecznie sprawiło, iż instynktownie podkuliłam ogon na znak uległości - To się tyczy także Jaka. Jesteście już dorośli i powinniście zdawać sobie sprawę z powagi sytuacji...
- Ale babciu!... - zdecydowałam się przerwać ten cały wykład, aby dokładnie wyjaśnić sprawę - Nie zrobiliśmy tego dla zabawy. Nawet nie wiesz, co tam zaszło...
- Więc mi powiedz. - stwierdziła wilczyca, siadając na śniegu.
Nabrałam powietrza, a następnie powoli je wypuściłam, zastanawiając się od czego zacząć.
***
- Mówisz prawdę?... - zapytała Crystal z niedowierzaniem otwierając szerzej oczy.
- Tak, to wszystko miało miejsce dzisiaj. - przytaknęłam, zerknąwszy kątem oka za siebie - Martwię o niego... Naprawdę...
Jake?
Od Jaka CD Belli
- M-mineet?... - powiedziałem cicho.
- Tak, powinna ci pomóc. Może to mało istotne, ale mojej rodzinie zawsze pomagała.
- To istotne... - wyszeptałem.
- Tak, powinna ci pomóc. Może to mało istotne, ale mojej rodzinie zawsze pomagała.
- To istotne... - wyszeptałem.
***
Głośno syknąłem, gdy tylko zielarka przyłożyła ciepławy okład - podany przez Crystal.
- Jake, to ci pomoże... - powiedziała Bella.
- Ech... No wiem... - westchnąłem.
- Widać, że część charakteru masz po ojcu. - powiedziała z uśmiechem pani Crystal, podchodząc do Belli.
Po jakimś czasie Mineet zajęła się moją łopatką, która to piekła niemiłosiernie BEZ okładów...
Crystal podała Mineet kolejny okład, a gdy ta przyłożyła mi go do rany... zaskomlałem głośno, mocno zaciskając zęby.
- Dasz radę... - powiedziała cicho Bella.
Chwilę później, usłyszałem ciche głosy Crystal i Belli. Crystal najwyraźniej chciała pogadać o czymś z Bellą. Jak to ujęła ,,zapytać'' o coś.
- Przepraszam Mineet, ale musimy iść na chwilę... Wiesz, nasze sprawy. - powiedziała spokojnym głosem Crystal.
- Nie ma sprawy. - powiedziała wadera maczając ,,gazik'' w naparze.
Belluś?^^
Od Belli CD Jaka
- Jake! - wykrzyknęłam pomagając mu wstać.
- Uciekajmy stąd jak najszybciej... - basior powoli podniósł się z gleby - Wyjście jest niedaleko...
- Dasz radę?
- Muszę... - odparł, kładąc uszy po sobie.
- Uciekajmy stąd jak najszybciej... - basior powoli podniósł się z gleby - Wyjście jest niedaleko...
- Dasz radę?
- Muszę... - odparł, kładąc uszy po sobie.
***
Padliśmy na śnieg koło brzegu rzeki. Obydwoje byliśmy wyczerpani, ale przed nami jeszcze daleka droga. Jake z trudem trzymał się na nogach. Blizna na jego łapie wciąż krwawiła.
- Jake, to co zrobiłeś było... - zerknęłam na wilka, podpierając go by mógł iść dalej - Dziękuję...
Basior uśmiechnął się pod nosem, pozostawiając moją wypowiedź bez komentarza.
- Niebawem powinniśmy dotrzeć do watahy, a tam zajmie się tobą Mineet.
Jake?
Od Jaka CD Belli
Usłyszałem dziwne dźwięki, jednak udało mi się zareagować dopiero gdy się ocknąłem. Czyli że to...
Niech mój ojciec się dowie!
- Jasper! Mało ci kretynie jeden!? - wrzasnąłem ile sił w płucach.
Poczułem jak kolejna skarpa obsuwa mi się pod łapami - tym razem wskoczyłem wyżej, wskakiwałem coraz to na wyższe kamienne półki.
Gdy tylko dotarłem na miejsce, z bolącą łapą wyszczerzyłem zęby, patrząc na basiora wrogim do szpiku kości wzrokiem.
- Jeżeli teraz jej nie zostawisz... - warknąłem głośno. - To możesz się pożegnać z tym światem... - moja groźba najwyraźniej rozbawiła basiora.
- Masz czelność tak mówić? - zaśmiał się szczerząc kły. - Nędzny, ranny, mokry i chce stawić czoła MNIE?
- A żebyś wiedział! Od zawsze prześladujesz moją rodzinę, jakby ci było mało. A teraz na dodatek atakujesz moją przyjaciółkę?!
Basior spojrzał na mnie wymownym wzrokiem, najwyraźniej lekko zaskoczony moją wypowiedzią.
- Rodzinę, powiadasz? - parsknął.
- Tak! Doskonale wiem, że mój ojciec wygnał cię z terenów nieźle cię przy tym upokarzając! A co? CYKOR?! - odsłoniłem kły jeszcze bardziej, przygotowując się do ataku.
- Ty... - warknął, po czym zaczął drapać pazurami o skałę.
Z zaskoczenia naskoczyłem na szarego basiora, starając się go zepchnąć. Ten jednak tylko upadł. Głupio byłoby zacząć go ,,spychać'', tak więc wbiłem zęby w jego kark. Nie dając za wygraną, basior odepchnął mnie, a tym samym trafiłem w skałę. Gdy tylko spróbował uderzy we mnie z rozbiegu, rzuciłem się z zębami wprost w niego, odpychając go bardzo mocno, przy czym drapiąc go w brzuch. Basior przeturlał się na krawędź półki skalnej, prawie że spadł - jednak złapał się pazurami. Usiłował się wdrapać, jednak ja podbiegłem czym prędzej - zębami oderwałem jego łapę od półki skalnej.
Basior spadł na dół - najwyraźniej się trochę poturbował.
Zwróciłem się w kierunku Belli, po czym padłem na ziemię. Łapa nadal krwawiła, bok mnie bolał, a w okolicach łopatki czułem okropne pieczenie - coś jakby obdarcie.
Bella?
Niech mój ojciec się dowie!
- Jasper! Mało ci kretynie jeden!? - wrzasnąłem ile sił w płucach.
Poczułem jak kolejna skarpa obsuwa mi się pod łapami - tym razem wskoczyłem wyżej, wskakiwałem coraz to na wyższe kamienne półki.
Gdy tylko dotarłem na miejsce, z bolącą łapą wyszczerzyłem zęby, patrząc na basiora wrogim do szpiku kości wzrokiem.
- Jeżeli teraz jej nie zostawisz... - warknąłem głośno. - To możesz się pożegnać z tym światem... - moja groźba najwyraźniej rozbawiła basiora.
- Masz czelność tak mówić? - zaśmiał się szczerząc kły. - Nędzny, ranny, mokry i chce stawić czoła MNIE?
- A żebyś wiedział! Od zawsze prześladujesz moją rodzinę, jakby ci było mało. A teraz na dodatek atakujesz moją przyjaciółkę?!
Basior spojrzał na mnie wymownym wzrokiem, najwyraźniej lekko zaskoczony moją wypowiedzią.
- Rodzinę, powiadasz? - parsknął.
- Tak! Doskonale wiem, że mój ojciec wygnał cię z terenów nieźle cię przy tym upokarzając! A co? CYKOR?! - odsłoniłem kły jeszcze bardziej, przygotowując się do ataku.
- Ty... - warknął, po czym zaczął drapać pazurami o skałę.
Z zaskoczenia naskoczyłem na szarego basiora, starając się go zepchnąć. Ten jednak tylko upadł. Głupio byłoby zacząć go ,,spychać'', tak więc wbiłem zęby w jego kark. Nie dając za wygraną, basior odepchnął mnie, a tym samym trafiłem w skałę. Gdy tylko spróbował uderzy we mnie z rozbiegu, rzuciłem się z zębami wprost w niego, odpychając go bardzo mocno, przy czym drapiąc go w brzuch. Basior przeturlał się na krawędź półki skalnej, prawie że spadł - jednak złapał się pazurami. Usiłował się wdrapać, jednak ja podbiegłem czym prędzej - zębami oderwałem jego łapę od półki skalnej.
Basior spadł na dół - najwyraźniej się trochę poturbował.
Zwróciłem się w kierunku Belli, po czym padłem na ziemię. Łapa nadal krwawiła, bok mnie bolał, a w okolicach łopatki czułem okropne pieczenie - coś jakby obdarcie.
Bella?
Od Belli CD Jaka
- Bella, jesteś tam...? - słyszałam wołanie Jaka, jednak nie mogłam nawet odpowiedzieć. Stałam jak wryta.
- Proszę, proszę. Jakie miłe spotkanie. A panienka co tu robi sama, hę? - w ciemności rozbłysły białe zęby, szczerzące się w szyderczym uśmiechu.
- Jasper... - warknęłam instynktownie jeżąc grzbiet na karku - Ty tutaj?...
- Zaskoczona? - wilk stanął naprzeciwko mnie - Czyżbyś się zgubiła?
- Zejdź mi z drogi, bo jak nie to...
- To co? Zaatakujesz mnie?... - syknął złośliwym chichotem wilk, by po chwili chwycić mnie za kark.
- Puszczaj mnie! - starałam się wyrwać z morderczego uścisku, jednak basior był znacznie silniejszy niż myślałam.
Napastnik przygniótł mnie do gleby, uciskając klatkę piersiową.
- Ciekawe ile będą w stanie za ciebie poświęcić twoi rodzice... - zaśmiał się, po czym dodał - Stąd nie ma ucieczki, więc lepiej przyzwyczajaj się do tutejszych warunków.
Jake?
- Proszę, proszę. Jakie miłe spotkanie. A panienka co tu robi sama, hę? - w ciemności rozbłysły białe zęby, szczerzące się w szyderczym uśmiechu.
- Jasper... - warknęłam instynktownie jeżąc grzbiet na karku - Ty tutaj?...
- Zaskoczona? - wilk stanął naprzeciwko mnie - Czyżbyś się zgubiła?
- Zejdź mi z drogi, bo jak nie to...
- To co? Zaatakujesz mnie?... - syknął złośliwym chichotem wilk, by po chwili chwycić mnie za kark.
- Puszczaj mnie! - starałam się wyrwać z morderczego uścisku, jednak basior był znacznie silniejszy niż myślałam.
Napastnik przygniótł mnie do gleby, uciskając klatkę piersiową.
- Ciekawe ile będą w stanie za ciebie poświęcić twoi rodzice... - zaśmiał się, po czym dodał - Stąd nie ma ucieczki, więc lepiej przyzwyczajaj się do tutejszych warunków.
Jake?
Od Jaka CD Belli
Usłyszałem hałas, skały się osunęły....
- Bella! - ruszyłem w stronę sterty skał, nawet nie zwracając uwagi na ranę.
Gdy tylko tam dotarłem zacząłem przewalać skały na boki, jak tylko się dało. W końcu udało mi się ,,odkopać'' dziurę, dzięki której Bella mogła otrzymać więcej tlenu.
- Jake, twoja rana! - nawet nie zwróciłem uwagi na jej słowa, z całych sił pchnąłem największy głaz, który spadł aż na sam dół - w wodę.
Bella pospiesznie wyszła z pułapki, wskakując na coraz wyższe półki skalne.
- Zostań tu! Sprowadzę pomoc! - widziałem jak przyjaciółka rozpaczliwie próbuje dostać się na górę.
Zacząłem modlić się w myślach, prosiłem Moona, Leo i Kiko. Moona błagałem o jakąś radę, Leo o zagojenie się rany, Kiko o szczęście... Oczywiście pomyślałem też o Belli.
Po jakimś czasie usłyszałem bieg dwóch wilków - może to Bella z pomocą!
Belliś? Bardzo przepraszam że tak króciutko...
- Bella! - ruszyłem w stronę sterty skał, nawet nie zwracając uwagi na ranę.
Gdy tylko tam dotarłem zacząłem przewalać skały na boki, jak tylko się dało. W końcu udało mi się ,,odkopać'' dziurę, dzięki której Bella mogła otrzymać więcej tlenu.
- Jake, twoja rana! - nawet nie zwróciłem uwagi na jej słowa, z całych sił pchnąłem największy głaz, który spadł aż na sam dół - w wodę.
Bella pospiesznie wyszła z pułapki, wskakując na coraz wyższe półki skalne.
- Zostań tu! Sprowadzę pomoc! - widziałem jak przyjaciółka rozpaczliwie próbuje dostać się na górę.
Zacząłem modlić się w myślach, prosiłem Moona, Leo i Kiko. Moona błagałem o jakąś radę, Leo o zagojenie się rany, Kiko o szczęście... Oczywiście pomyślałem też o Belli.
Po jakimś czasie usłyszałem bieg dwóch wilków - może to Bella z pomocą!
Belliś? Bardzo przepraszam że tak króciutko...
Od Belli CD Jaka
Widziałam że Jake zaciska zęby i pewnie gdyby nie ja, to już dawno zwijałby się z bólu, ale najwyraźniej nie chciał pokazywać jak bardzo cierpi.
- Nie ruszaj się, trzeba opatrzyć rany... - wyszeptałam, jednak basior natychmiast odmówił.
- Nie, nic mi nie jest.
- Chcę tylko zobaczyć. Nic ci nie zrobię... - namawiałam, ale wilk okazał się być bardziej uparty niż myślałam.
- Jake, proszę... - spojrzałam zatroskana na przyjaciela - Muszę sprawdzić, czy nic sobie nie połamałeś. Mogłeś uszkodzić żebra, a jeśli w porę ich nie nastawimy, będzie tylko gorzej, więc nie zgrywaj bohatera i daj sobie pomóc...
Po chwili namysłu samiec niechętnie odsunął łapę od blizny. Delikatnie przemyłam ranę wodą, jednak każdy dotyk wywoływał u basiora silny ból.
- Dobra wiadomość jest taka, że nie uszkodziłeś żadnej kości...
- A zła?... - przyjaciel lekko zastrzygł czarnymi uszami.
- To powierzchowna rana i szybko powinna się zagoić, ale potrzebujemy jakichś leków, bo może wdać się zakażenie. Blizna przez cały czas krwawi, a to nie wróży nic dobrego... - wyjaśniłam, starając się zbytnio nie denerwować basiora, jednak mój głos coraz bardziej drżał - Musimy się stąd wydostać jak najszybciej.
- Ale jak? Skarpa się obsunęła. Nie wejdziemy tam...
- Wiem, ale może jest jakieś inne wyjście. Poczekaj tu na mnie. Niedługo wrócę... - po tych słowach pobiegłam w stronę jednej ze szczelin.
Jake?
- Nie ruszaj się, trzeba opatrzyć rany... - wyszeptałam, jednak basior natychmiast odmówił.
- Nie, nic mi nie jest.
- Chcę tylko zobaczyć. Nic ci nie zrobię... - namawiałam, ale wilk okazał się być bardziej uparty niż myślałam.
- Jake, proszę... - spojrzałam zatroskana na przyjaciela - Muszę sprawdzić, czy nic sobie nie połamałeś. Mogłeś uszkodzić żebra, a jeśli w porę ich nie nastawimy, będzie tylko gorzej, więc nie zgrywaj bohatera i daj sobie pomóc...
Po chwili namysłu samiec niechętnie odsunął łapę od blizny. Delikatnie przemyłam ranę wodą, jednak każdy dotyk wywoływał u basiora silny ból.
- Dobra wiadomość jest taka, że nie uszkodziłeś żadnej kości...
- A zła?... - przyjaciel lekko zastrzygł czarnymi uszami.
- To powierzchowna rana i szybko powinna się zagoić, ale potrzebujemy jakichś leków, bo może wdać się zakażenie. Blizna przez cały czas krwawi, a to nie wróży nic dobrego... - wyjaśniłam, starając się zbytnio nie denerwować basiora, jednak mój głos coraz bardziej drżał - Musimy się stąd wydostać jak najszybciej.
- Ale jak? Skarpa się obsunęła. Nie wejdziemy tam...
- Wiem, ale może jest jakieś inne wyjście. Poczekaj tu na mnie. Niedługo wrócę... - po tych słowach pobiegłam w stronę jednej ze szczelin.
***
Łzy powoli spływały po moim pysku. Bardzo bałam się o przyjaciela. I pomyśleć, że to wszystko przeze mnie. Jak mogłam być tak głupia?! Nagle usłyszałam kolejny grzmot, tuż za swymi plecami. Odwróciwszy się, zobaczyłam warstwę pyłu wydobywającą się z sufitu.
- Jake... - słowa stanęły mi w gardle, gdy zobaczyłam kolejne odłamy, opadające przed mymi łapami.
Biegłam co sił w nogach, ale na próżno. Skały zawaliły przejście i znalazłam się w pułapce. Na dobór złego, czułam że robi mi się coraz duszniej.
Jake?
Od Jaka CD Belli
Poczułem jak skarpa pod nami zaczyna się obsuwać. Czym prędzej podsadziłem Bellę na półkę skalną znajdującą się wyżej, sam jednak nie zdążyłem wskoczyć tam całościowo - podtrzymywałem się tylko przednimi łapami, próbując złapać za coś tylnymi.
- Bella! - powiedziałem przez zęby.
Bella błyskawicznie wstała, i zaczęła patrzeć na mnie z przerażeniem. Chwilę później, gdy tylko spróbowała mnie wciągnąć, kawałek skały na którym się podtrzymywałem obsunął się, tym samym spadłem i ja.
- Jake! - krzyknęła za mną. - Nic ci nie jest?!
- Nie... Auć... Chyba nic... - powiedziałem próbując się podnieść.
Ogółem chyba wszystko było dobrze, nie licząc rany na łapie - podczas spadania obiłem się o skałę.
Lewą łapą zasłoniłem prawą - ranną, aby Bella nie zauważyła że krwawię.
Belciu?
- Bella! - powiedziałem przez zęby.
Bella błyskawicznie wstała, i zaczęła patrzeć na mnie z przerażeniem. Chwilę później, gdy tylko spróbowała mnie wciągnąć, kawałek skały na którym się podtrzymywałem obsunął się, tym samym spadłem i ja.
- Jake! - krzyknęła za mną. - Nic ci nie jest?!
- Nie... Auć... Chyba nic... - powiedziałem próbując się podnieść.
Ogółem chyba wszystko było dobrze, nie licząc rany na łapie - podczas spadania obiłem się o skałę.
Lewą łapą zasłoniłem prawą - ranną, aby Bella nie zauważyła że krwawię.
Belciu?
Od Belli CD Jaka
- Dobra, lepiej stąd po prostu chodźmy. - zarządziłam, wdrapując się na pobliską skałę - Jak myślisz, co to mogło być?
- Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć. - stwierdził Jake, czym prędzej podążając za mną.
Jak się okazało, wyjście z jaskini wcale nie było takie proste. Ciasne korytarze i wspinaczka pod górę nieźle nas wymęczyły.
Nagle usłyszeliśmy grzmot w pobliżu. Skarpa tuż nad nami zaczęła się obsuwać...
Jake? Przepraszam, że tak krótko
- Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć. - stwierdził Jake, czym prędzej podążając za mną.
Jak się okazało, wyjście z jaskini wcale nie było takie proste. Ciasne korytarze i wspinaczka pod górę nieźle nas wymęczyły.
***
- Mam nadzieję, że to już niedaleko... - wymamrotał zdyszany basior, powoli wdrapując się po stromej ścianie.Nagle usłyszeliśmy grzmot w pobliżu. Skarpa tuż nad nami zaczęła się obsuwać...
Jake? Przepraszam, że tak krótko
Od Jaka CD Belli
- Jak to? Co? - zapytałem zdziwiony.
- No... Myślałam że to ty płyniesz za mną ale... Nagle zobaczyłam że płyniesz PRZEDE MNĄ... Gdy się odwróciłam nic tam nie było, nic nie zostało z cienia, ani śladu...
Nerwowo zastrzygłem uszami, lekko wytrzeszczając oczy.
- Ale... Co to może być?... - zacząłem rozmyślać. - Chyba Nadish nie płata nam figli! A ja jestem pewien, że to nie były zwidy...
Oboje zaczęliśmy się bacznie rozglądać, jednak na próżno.
- Myślałem że wilki z łuskami i płetwami nie istnieją... - rzuciłem.
Chwilę później jednak skarciłem się z myślach - ,,Jake, idioto! Chcesz ją nastraszyć?!''.
- P-przepraszam, nie miałem na myśli że...
Bella? Sorki że znowu krótkie...
- No... Myślałam że to ty płyniesz za mną ale... Nagle zobaczyłam że płyniesz PRZEDE MNĄ... Gdy się odwróciłam nic tam nie było, nic nie zostało z cienia, ani śladu...
Nerwowo zastrzygłem uszami, lekko wytrzeszczając oczy.
- Ale... Co to może być?... - zacząłem rozmyślać. - Chyba Nadish nie płata nam figli! A ja jestem pewien, że to nie były zwidy...
Oboje zaczęliśmy się bacznie rozglądać, jednak na próżno.
- Myślałem że wilki z łuskami i płetwami nie istnieją... - rzuciłem.
Chwilę później jednak skarciłem się z myślach - ,,Jake, idioto! Chcesz ją nastraszyć?!''.
- P-przepraszam, nie miałem na myśli że...
Bella? Sorki że znowu krótkie...
Od Belli CD Jaka
- Uważaj czego sobie życzysz... - posłałam basiorowi chytry uśmieszek i machnąwszy łapą ochlapałam jego pysk wodą.
- Och ty! - wilk zanurkował za mną.
Zanurzyłam pysk w błękitnej otchłani. Otworzyłam oczy i popłynęłam głębiej, widząc zamazany cień podążający za mną. Nieoczekiwanie Jake pojawił się tuż przede mną. Zaraz, skoro on jest tu, to jak to możliwe że...? Odwróciłam się zaskoczona, jednak w pobliżu nie było nikogo prócz nas. Po chwili poczułam, że zaczyna mi brakować tlenu, więc wypłynęłam na powierzchnię.
- Ale super! - zawołał entuzjastycznie samiec, wynurzając się z głośnym pluskiem - A tobie co się stało?
- Nic, nieważne... - mruknęłam, kładąc uszy po sobie.
- Pewna jesteś? - zapytał Jake - Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła.
- Nie, nie... Spokojnie, naprawdę nic się nie dzieje... - stwierdziłam, nadal nie odrywając wzroku od tafli wody - Wydawało mi się, że coś tam widziałam.
Jake?
- Och ty! - wilk zanurkował za mną.
Zanurzyłam pysk w błękitnej otchłani. Otworzyłam oczy i popłynęłam głębiej, widząc zamazany cień podążający za mną. Nieoczekiwanie Jake pojawił się tuż przede mną. Zaraz, skoro on jest tu, to jak to możliwe że...? Odwróciłam się zaskoczona, jednak w pobliżu nie było nikogo prócz nas. Po chwili poczułam, że zaczyna mi brakować tlenu, więc wypłynęłam na powierzchnię.
- Ale super! - zawołał entuzjastycznie samiec, wynurzając się z głośnym pluskiem - A tobie co się stało?
- Nic, nieważne... - mruknęłam, kładąc uszy po sobie.
- Pewna jesteś? - zapytał Jake - Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła.
- Nie, nie... Spokojnie, naprawdę nic się nie dzieje... - stwierdziłam, nadal nie odrywając wzroku od tafli wody - Wydawało mi się, że coś tam widziałam.
Jake?
Od Jaka CD Belli
- Chyba tak... - odparłem. Grunt pod łapami nadal czułem, jednak zanikał stopniowo. W końcu i ja zacząłem przebierać łapami.
Po jakimś czasie, oczom naszym ukazało się w pełni okazałe wnętrze jaskini. Strumień wody z rzeki spływał po skałach głośno szumiąc, a poziom wody był znacznie większy niż wcześniej.
- Wow, nieźle to wygląda. - powiedziałem.
- Całkiem, całkiem...
- Szkoda tylko że nie ma na czym ustać... - zacząłem rozglądać się naokoło szukając możliwej półki skalnej, aby tylko móc odpocząć.
Nagle wypatrzyłem bardzo małą półkę skalną, na której i tak żadne z nas nie weszłoby w całości - mogliśmy za to się na niej oprzeć.
- Jest! - podpłynąłem do półki skalnej, podtrzymując się na niej łapami.
Chwilę później znalazła się tam też Bella.
- A... Wierzysz w te legendy, związane z tym miejscem? - zapytałem. - W sumie to fajnie by było spotkać tu takiego niebieskiego, olbrzymiego wilka z płetwami, nie uważasz? - spojrzałem na Bellę podejrzliwym, a zarazem zachęcającym do odpowiedzi wzrokiem.
Bella?^^
Po jakimś czasie, oczom naszym ukazało się w pełni okazałe wnętrze jaskini. Strumień wody z rzeki spływał po skałach głośno szumiąc, a poziom wody był znacznie większy niż wcześniej.
- Wow, nieźle to wygląda. - powiedziałem.
- Całkiem, całkiem...
- Szkoda tylko że nie ma na czym ustać... - zacząłem rozglądać się naokoło szukając możliwej półki skalnej, aby tylko móc odpocząć.
Nagle wypatrzyłem bardzo małą półkę skalną, na której i tak żadne z nas nie weszłoby w całości - mogliśmy za to się na niej oprzeć.
- Jest! - podpłynąłem do półki skalnej, podtrzymując się na niej łapami.
Chwilę później znalazła się tam też Bella.
- A... Wierzysz w te legendy, związane z tym miejscem? - zapytałem. - W sumie to fajnie by było spotkać tu takiego niebieskiego, olbrzymiego wilka z płetwami, nie uważasz? - spojrzałem na Bellę podejrzliwym, a zarazem zachęcającym do odpowiedzi wzrokiem.
Bella?^^
Od Belli CD Jaka
- Ja? Nigdy w życiu! - odparłam z pewnością w głosie, aczkolwiek nigdy wcześniej tam nie byłam i chyba dziwne byłoby gdybym nie odczuwała teraz małego dreszczyku emocji (emocji, nie strachu).
Tak więc nie zwlekając, ostrożnie przeszliśmy po kamieniach, a następnie wdrapaliśmy się na spory głaz, aby wejść w szczelinę stanowiącą wejście do jaskini. Przeczołganie się przez ciasny, wilgotny korytarz nie należy do rzeczy zbyt przyjemnych, ale nie zrażało nas to ani trochę.
- To już pewnie niedaleko... - stwierdziłam, spogladając na wprost - Chyba widzę wyjście.
Im dalej szliśmy, tym bardziej wzrastał poziom wody, co utrudniało wykonywanie kolejnych kroków.
- Jake... Tracę grunt pod łapami... - wyszeptałam odruchowo przebierając kończynami - Chyba będziemy musieli dalej przepłynąć ten odcinek.
Jake?
Tak więc nie zwlekając, ostrożnie przeszliśmy po kamieniach, a następnie wdrapaliśmy się na spory głaz, aby wejść w szczelinę stanowiącą wejście do jaskini. Przeczołganie się przez ciasny, wilgotny korytarz nie należy do rzeczy zbyt przyjemnych, ale nie zrażało nas to ani trochę.
***
- Ale tu ciemno... - mruknął basior, powoli przeciskając się między skałami, ale jego słowa zagłuszał szum przepływającej wewnątrz wody.- To już pewnie niedaleko... - stwierdziłam, spogladając na wprost - Chyba widzę wyjście.
Im dalej szliśmy, tym bardziej wzrastał poziom wody, co utrudniało wykonywanie kolejnych kroków.
- Jake... Tracę grunt pod łapami... - wyszeptałam odruchowo przebierając kończynami - Chyba będziemy musieli dalej przepłynąć ten odcinek.
Jake?
Od Jaka CD Belli
- Chociaż w sumie mu się nie dziwię... Zapewne gdybym był na jego miejscu, też bym tak zrobił.
- Na szczęście mama mi ufa...
- Mnie ojciec już nie musi pilnować... Mieszkam sam... Ale szczerze wolałbym mieć rodziców tak jak ty...
- Współczuję...
- No nic, trzeba umieć żyć w pojedynkę.
Po jakimś czasie dotarliśmy do wejścia, wejścia do rzecznej jaskini.
- Boisz się? Pytam z ciekawości... - powiedziałem spoglądając na towarzyszkę.
Sam nie wiedziałem czego się spodziewać, nigdy wcześniej tam nie byłem. Nie wierzyłem w te legendy o potworach zamieszkujących jaskinię, chociaż uwielbiam miejsca związane z legendami.
Belluś?^^
- Na szczęście mama mi ufa...
- Mnie ojciec już nie musi pilnować... Mieszkam sam... Ale szczerze wolałbym mieć rodziców tak jak ty...
- Współczuję...
- No nic, trzeba umieć żyć w pojedynkę.
Po jakimś czasie dotarliśmy do wejścia, wejścia do rzecznej jaskini.
- Boisz się? Pytam z ciekawości... - powiedziałem spoglądając na towarzyszkę.
Sam nie wiedziałem czego się spodziewać, nigdy wcześniej tam nie byłem. Nie wierzyłem w te legendy o potworach zamieszkujących jaskinię, chociaż uwielbiam miejsca związane z legendami.
Belluś?^^
Od Belli CD Jaka
Słysząc głos Jaka, czym prędzej zerwałam się z posłania, pędem biegnąc w stronę wyjścia.
- Cześć! - zamerdałam ogonem na powitanie, nawet nie zauważając stojących obok rodziców.
Jake ukłonił się grzecznie, jednak po chwili uśmiech zszedł z jego twarzy. W sumie wcale mu się nie dziwię. Wzrok mojego ojca... Oj, chyba stąpamy po cienkim lodzie.
- Wybieramy się... - przełknąwszy ślinę zaczęłam mówić.
- Gdzie?... - Lary rzucił mi ostre spojrzenie.
- Na spacer. - oznajmił odważnie Jake - Taki mały rekonesans.
- Rekonesans, powiadasz?
- Miłego spaceru, kochani. - wtrąciła się nagle mama - Jak wrócicie to zjemy razem obiad. Dziś jelenina.
- Anaria... - ojciec spojrzał na żonę z wyrzutem, jednak wadera zignorowała jego zachowanie.
Szybkim krokiem udaliśmy się w stronę brzegu rzeki, znikając moim rodzicom z oczu.
- Faktycznie, trochę nadopiekuńczy ten twój tatuś... - skomentował z chytrym uśmieszkiem Jake, gdy mijaliśmy pobliską polanę.
- Ta, wiem... - przewróciłam wymownie oczyma, także lekko się uśmiechając.
Jake?
- Cześć! - zamerdałam ogonem na powitanie, nawet nie zauważając stojących obok rodziców.
Jake ukłonił się grzecznie, jednak po chwili uśmiech zszedł z jego twarzy. W sumie wcale mu się nie dziwię. Wzrok mojego ojca... Oj, chyba stąpamy po cienkim lodzie.
- Wybieramy się... - przełknąwszy ślinę zaczęłam mówić.
- Gdzie?... - Lary rzucił mi ostre spojrzenie.
- Na spacer. - oznajmił odważnie Jake - Taki mały rekonesans.
- Rekonesans, powiadasz?
- Miłego spaceru, kochani. - wtrąciła się nagle mama - Jak wrócicie to zjemy razem obiad. Dziś jelenina.
- Anaria... - ojciec spojrzał na żonę z wyrzutem, jednak wadera zignorowała jego zachowanie.
Szybkim krokiem udaliśmy się w stronę brzegu rzeki, znikając moim rodzicom z oczu.
- Faktycznie, trochę nadopiekuńczy ten twój tatuś... - skomentował z chytrym uśmieszkiem Jake, gdy mijaliśmy pobliską polanę.
- Ta, wiem... - przewróciłam wymownie oczyma, także lekko się uśmiechając.
Jake?
Od Jaka CD Belli
- Jasne! Tak więc widzimy się po południu. Może przed twoją norą?...
- Ok, pa! Serio muszę iść...
- Pa... Ja chyba też...
- Ok, pa! Serio muszę iść...
- Pa... Ja chyba też...
***
Ułożyłem się na swoim dużym, miękkim posłaniu, we własnej norze. W sumie to brakowało mi towarzystwa kogokolwiek... Tata mieszkał z... moją nową mamą, a Lizzie tak jak ja, zadomowiła się w nowej norze.
Rozmyślałem nad wycieczką do jaskini rzecznej. Rzadko mi się zdarza wyjść z kimś wspólnie, zwłaszcza że mam mało znajomych, i raczej nikt nie chciałby wychodzić gdzieś ze mną. Cieszyłem się z powodu, iż ktoś mnie zaprosił.
***
Wyszedłem z nory, od razu kierując się w stronę nory bet. Gdy tylko zatrzymałem się przed nią, ujrzałem wychodzącego z niej pana Larego i panią Anarię.
- Witam. - powiedziałem z małym uśmiechem.
Bella?^^
Od Belli CD Jaka
Spojrzałam zaskoczona na basiora, kładąc uszy po sobie, po czym odwróciłam wzrok w przeciwnym kierunku, w celu ukrycia zmieszania. Pewnie powinnam odpowiedzieć teraz "dzięki" czy coś w tym stylu, ale zupełnie nie spodziewałam się, że przyjdzie mi spotkać się z taką sytuacją. Prawdę mówiąc, nie często zdarza mi się nucić w czyimś towarzystwie, a nawet jeśli, to tylko przy gronie najbliższych. Bella, puknij się w tą swoją pustą łepetynę!
- Coś nie tak?... - ze stanu zamyślenia, wyrwał mnie głos Jaka, który zdawał się być zaniepokojony tą długotrwałą ciszą - Halo! Ziemia do Belli!
- T-tak...? - wyjąkałam z trudem łapiąc oddech - Przepraszam, zamyśliłam się...
- Wiem. Zauważyłem. - przyznał wilk, spoglądając na mnie zatroskanym wzrokiem - Mówiłem, że ładnie nucisz.
- Miło mi to słyszeć... - tym razem moja odpowiedź była możliwie trafna, aczkolwiek trudno mi było powiedzieć coś więcej, toteż wbiłam wzrok w częściowo zamarzniętą taflę wody i postanowiłam szybko zmienić temat - Byłeś już w rzecznej jaskini?
- Nie, jeszcze nie. A dlaczego o to pytasz?
- Od jakiegoś czasu planuję sobie taką małą wycieczkę. Może pójdziemy dziś po południu? Teraz muszę wracać do domu. Jak znam życie to moi nadopiekuńczy rodzice bardzo się o mnie martwią.
Jake?^^
- Coś nie tak?... - ze stanu zamyślenia, wyrwał mnie głos Jaka, który zdawał się być zaniepokojony tą długotrwałą ciszą - Halo! Ziemia do Belli!
- T-tak...? - wyjąkałam z trudem łapiąc oddech - Przepraszam, zamyśliłam się...
- Wiem. Zauważyłem. - przyznał wilk, spoglądając na mnie zatroskanym wzrokiem - Mówiłem, że ładnie nucisz.
- Miło mi to słyszeć... - tym razem moja odpowiedź była możliwie trafna, aczkolwiek trudno mi było powiedzieć coś więcej, toteż wbiłam wzrok w częściowo zamarzniętą taflę wody i postanowiłam szybko zmienić temat - Byłeś już w rzecznej jaskini?
- Nie, jeszcze nie. A dlaczego o to pytasz?
- Od jakiegoś czasu planuję sobie taką małą wycieczkę. Może pójdziemy dziś po południu? Teraz muszę wracać do domu. Jak znam życie to moi nadopiekuńczy rodzice bardzo się o mnie martwią.
Jake?^^
piątek, 19 stycznia 2018
Od Larego CD Anarii
- Hmmmm, a cóż to tak apetycznie pachnie?... - wszedłszy do nory, spojrzałem na odrobinę zaskoczoną mym widokiem żonę, posyłając waderze ciepły uśmiech.
- Lary, myślałam że jeszcze śpisz! - stwierdziła zmieszana Anaria, odkładając na bok przyprawy - Gdzie byłeś?
- Tu i tam... - przebiegłem wzrokiem po jamie jakby nigdy nic, by po chwili zatrzymać swe spojrzenie na oczach partnerki, która chyba nie była zadowolona z mojej odpowiedzi.
- Mów gdzie byłeś! - nieoczekiwanie wilczyca przycisnęła mnie do ściany, wciąż utrzymując przy tym kontakt wzrokowy.
Jej zazwyczaj łagodne, niewinne spojrzenie, przeistoczyło się w złowrogie i ostre, a same oczy przypominały dwa ogniki.
- Kochanie, nie patrz tak na mnie, bo... - starałem się jakoś wybrnąć z tej jakże niezręcznej sytuacji, ale Anaria skutecznie mi to uniemożliwiała.
- Zadałam ci pytanie! - warknęła raz jeszcze, po czym dodała już nieco spokojniejszym, aczkolwiek bardzo poważnym tonem - Chcę wiedzieć tylko gdzie byłeś. Dlaczego nie możesz mi powiedzieć?
- Fajnie, że zepsułaś mi niespodziankę... - z niezadowoleniem przecedziłem słowa przez zęby, przewracając wymownie oczyma - Poszedłem gdzieś na chwilę.
- Gdzie? - żona nadal była nieugięta.
- Do kryształowej groty, bo ostatnio znalazłem tam coś ciekawego... - po tych słowach podsunąłem pod pysk wadery turkusowo-szafirowy kryształ.
Anaria?^^
- Lary, myślałam że jeszcze śpisz! - stwierdziła zmieszana Anaria, odkładając na bok przyprawy - Gdzie byłeś?
- Tu i tam... - przebiegłem wzrokiem po jamie jakby nigdy nic, by po chwili zatrzymać swe spojrzenie na oczach partnerki, która chyba nie była zadowolona z mojej odpowiedzi.
- Mów gdzie byłeś! - nieoczekiwanie wilczyca przycisnęła mnie do ściany, wciąż utrzymując przy tym kontakt wzrokowy.
Jej zazwyczaj łagodne, niewinne spojrzenie, przeistoczyło się w złowrogie i ostre, a same oczy przypominały dwa ogniki.
- Kochanie, nie patrz tak na mnie, bo... - starałem się jakoś wybrnąć z tej jakże niezręcznej sytuacji, ale Anaria skutecznie mi to uniemożliwiała.
- Zadałam ci pytanie! - warknęła raz jeszcze, po czym dodała już nieco spokojniejszym, aczkolwiek bardzo poważnym tonem - Chcę wiedzieć tylko gdzie byłeś. Dlaczego nie możesz mi powiedzieć?
- Fajnie, że zepsułaś mi niespodziankę... - z niezadowoleniem przecedziłem słowa przez zęby, przewracając wymownie oczyma - Poszedłem gdzieś na chwilę.
- Gdzie? - żona nadal była nieugięta.
- Do kryształowej groty, bo ostatnio znalazłem tam coś ciekawego... - po tych słowach podsunąłem pod pysk wadery turkusowo-szafirowy kryształ.
Anaria?^^
Od Jaka CD Belli
- Fajnie by było. Rzadko wybieram się gdzieś razem z kimś. To miłą odmiana. - uśmiechnąłem się pogodnie.
Bella odwzajemniła uśmiech, jakby czując ulgę. Oczywiście to tylko moje stwierdzenie...
Oboje udaliśmy się nad rzekę, która to przy takiej pogodnie delikatnie pobłyskiwała w słońcu.
- To całkiem ładne miejsce, nie uważasz? - postanowiłem zagadać.
- I to bardzo. Lubię tu przebywać... - powiedziała siadając na piasku, wpatrując się w niebo.
Postanowiłem zrobić to samo, ku moim oczom ukazało się dziwnie błękitne niebo, z znacznie mniejszą niż wcześniej ilością białych chmur.
Wsłuchaliśmy się w delikatny szum lasu i radosny śpiew ptaków.
W końcu dosłyszałem też... nucenie Belli.
- Bardzo ładnie nucisz. - powiedziałem to, chociaż bardzo nie chciałem jej przerywać.
Belluś?
Bella odwzajemniła uśmiech, jakby czując ulgę. Oczywiście to tylko moje stwierdzenie...
Oboje udaliśmy się nad rzekę, która to przy takiej pogodnie delikatnie pobłyskiwała w słońcu.
- To całkiem ładne miejsce, nie uważasz? - postanowiłem zagadać.
- I to bardzo. Lubię tu przebywać... - powiedziała siadając na piasku, wpatrując się w niebo.
Postanowiłem zrobić to samo, ku moim oczom ukazało się dziwnie błękitne niebo, z znacznie mniejszą niż wcześniej ilością białych chmur.
Wsłuchaliśmy się w delikatny szum lasu i radosny śpiew ptaków.
W końcu dosłyszałem też... nucenie Belli.
- Bardzo ładnie nucisz. - powiedziałem to, chociaż bardzo nie chciałem jej przerywać.
Belluś?
Od Anarii CD Larego
***
Obudziłam się wcześnie rano, po czym ostrożnie zakradłam się do pokoju córek. W sumie, to już nawet nie pokoju... tylko POKOI.
Ech... Dzieci są już są duże, samodzielne... Ale obie nadal moje i Larego...
Obie spały jak zaczarowane, co nadal wyglądało uroczo jak kiedyś.
Cicho udałam się do schowka, aby przygotować coś na ząb. W końcu trzeba coś zjeść na śniadanie...
Ciężko jest się pogodzić z wkraczaniem dziecka w dorosłość, nawet jeżeli ze wszystkich sił starasz się to przełamać... Cały czas nie mogłam oderwać od tego myśli. Wszystko to kłębiło się bezustannie w mojej głowie, nie dając mi spokoju.
W schowku leżała cała dorosła owca (no, mięso, a nie cały zwierz). Wzięłam więc rozmaryn, lubczyk i bazylię, po czym rozdzieliłam mięso na porcje i przyprawiłam. Te bardziej rozdrobnione przyprawy wtarłam w mięso dokładnie.
Wyglądało i pachniało wyśmienicie... Powinien starczyć dla całej rodziny, w końcu to tłuściutka owca, a nie nędzne resztki...
Larry?
Od Belli CD Jaka
- Dziękuję... - zerknęłam na czarnego basiora odrobinę zawstydzona, biorąc do pyska kawałek z uda zdobyczy.
Przełknąwszy kęs mięsa, zwróciłam wzrok na stojącego obok Jaka, który w zaskakująco szybkim tempie pochłaniał swą porcję. Zapewne był naprawdę głodny, podobnie zresztą jak ja. Ta, kobietom, czy jak kto woli waderom, raczej nie przystoi pałaszować w tak łapczywy sposób, ale jakoś mnie ten fakt specjalnie nie ruszał. Głód to głód i tyle.
- Całkiem dobre śniadanie, nieprawdaż? - zagadnął Jake, oblizując pysk ze smakiem.
- Tak, nawet bardzo dobry... - przytaknęłam - Możemy sobie robić częściej takie "wypady". Oczywiście jeśli będziesz miał ochotę... - nagle się zawahałam.
Pewnie moja wypowiedź zabrzmiała wyjątkowo dziwnie. Co on sobie teraz pomyśli? Nie chciałam go w żaden sposób spłoszyć. Brawo, Bella...
Ku memu zaskoczeniu, odpowiedział mi pogodny uśmiech, który skutecznie rozluźnił atmosferę na tyle, bym mogła powiedzieć coś więcej.
- Wybieram się nad rzekę. Chcesz iść ze mną? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Ja? - Jake przez chwilę wyglądał na odrobinę zaskoczonego takową propozycją.
Miałam nadzieję, że się zgodzi.
Jake?^^
Przełknąwszy kęs mięsa, zwróciłam wzrok na stojącego obok Jaka, który w zaskakująco szybkim tempie pochłaniał swą porcję. Zapewne był naprawdę głodny, podobnie zresztą jak ja. Ta, kobietom, czy jak kto woli waderom, raczej nie przystoi pałaszować w tak łapczywy sposób, ale jakoś mnie ten fakt specjalnie nie ruszał. Głód to głód i tyle.
- Całkiem dobre śniadanie, nieprawdaż? - zagadnął Jake, oblizując pysk ze smakiem.
- Tak, nawet bardzo dobry... - przytaknęłam - Możemy sobie robić częściej takie "wypady". Oczywiście jeśli będziesz miał ochotę... - nagle się zawahałam.
Pewnie moja wypowiedź zabrzmiała wyjątkowo dziwnie. Co on sobie teraz pomyśli? Nie chciałam go w żaden sposób spłoszyć. Brawo, Bella...
Ku memu zaskoczeniu, odpowiedział mi pogodny uśmiech, który skutecznie rozluźnił atmosferę na tyle, bym mogła powiedzieć coś więcej.
- Wybieram się nad rzekę. Chcesz iść ze mną? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Ja? - Jake przez chwilę wyglądał na odrobinę zaskoczonego takową propozycją.
Miałam nadzieję, że się zgodzi.
Jake?^^
Od Jaka CD Belli
- Ja to praktycznie nigdy nie mam nic ciekawego do roboty. - uśmiechnąłem się, przy czym zastrzygłem uszami. - Nie będę miał nic przeciwko.
Oboje ruszyliśmy w stronę polany, mając nadzieję na spotkanie zwierzyny.
Śniegu pozostało niewiele, resztki błyszczały na ziemi, natomiast z drzew kapały już w postaci kropli wody.
Ogółem było dość ciepło, jak na zimę. Słońce wystawało zza szaro-białych chmur, a wiatru praktycznie nie było znać.
Gdy tylko dotarliśmy na ową polanę, oczom naszym ukazała się dorodna owca. Była przeciętnego wzrostu, jednak gruba (to nie za sprawą wełny). Owca była biała, a wełna dokładnie otaczała jej ciało, spadając trochę dalej w dół.
- To co? - wyszeptałem. - Bierzemy?
- Spoko. - odparła Bella. - Ty możesz zaczaić się z drugiej strony, wyskoczysz na znak. Gdy do mnie przybiegnie atakujemy, ok?
- Robi się.
Zgodnie z poleceniem, zaczaiłem się w krzakach z drugiej strony polany. Gdy Bella skinęła głową z przeciwnej strony, wyskoczyłem szczerząc kły i jeżąc włosy na grzbiecie.
Bella sprawnie wyskoczyła z krzaków, wgryzając się równo w kark owcy. Ja jak na znak skoczyłem, wbijając pazury i zęby w plecy owcy - dzięki czemu przestała wierzgać.
Po jakimś czasie już padła. Oddzieliliśmy zbędne części od dobrego mięsa, od którego na samą myśl ślinka leci przy takim głodzie.
- Zjedz pierwsza. - nalegałem. - I tak powinno starczyć.
Bella?
Oboje ruszyliśmy w stronę polany, mając nadzieję na spotkanie zwierzyny.
Śniegu pozostało niewiele, resztki błyszczały na ziemi, natomiast z drzew kapały już w postaci kropli wody.
Ogółem było dość ciepło, jak na zimę. Słońce wystawało zza szaro-białych chmur, a wiatru praktycznie nie było znać.
Gdy tylko dotarliśmy na ową polanę, oczom naszym ukazała się dorodna owca. Była przeciętnego wzrostu, jednak gruba (to nie za sprawą wełny). Owca była biała, a wełna dokładnie otaczała jej ciało, spadając trochę dalej w dół.
- To co? - wyszeptałem. - Bierzemy?
- Spoko. - odparła Bella. - Ty możesz zaczaić się z drugiej strony, wyskoczysz na znak. Gdy do mnie przybiegnie atakujemy, ok?
- Robi się.
Zgodnie z poleceniem, zaczaiłem się w krzakach z drugiej strony polany. Gdy Bella skinęła głową z przeciwnej strony, wyskoczyłem szczerząc kły i jeżąc włosy na grzbiecie.
Bella sprawnie wyskoczyła z krzaków, wgryzając się równo w kark owcy. Ja jak na znak skoczyłem, wbijając pazury i zęby w plecy owcy - dzięki czemu przestała wierzgać.
Po jakimś czasie już padła. Oddzieliliśmy zbędne części od dobrego mięsa, od którego na samą myśl ślinka leci przy takim głodzie.
- Zjedz pierwsza. - nalegałem. - I tak powinno starczyć.
Bella?
czwartek, 18 stycznia 2018
Od Belli do Jaka
Wczesnym rankiem udałam się na polowanie. Ach, jakież to wspaniałe uczucie, móc wreszcie tak po prostu wyjść z domu bez nadzoru rodzicielskiego. Co prawda, me dzisiejsze plany nie umknęły wszystkowidzącemu oku mamy, aczkolwiek nie miała mi za złe, że idę sama (na szczęście). Nieco inaczej sprawa miała się w przypadku taty. Ta, jak zawsze nadwrażliwy i troskliwy do bólu... Cóż, taka już jego natura. Pewnie gdybym była na ich miejscu, też bym drżała o swoje pociechy, gdy opuszczają rodzinne gniazdo, ale to przecież tylko zwykły wypad na małe śniadanie, nic więcej.
***
Szybkim, niemal bezszelestnym krokiem przemierzałam znajome tereny w poszukiwaniu zwierzyny możliwie spełniającej me oczekiwania. Niestety, los chciał bym tego dnia natrafiła, tylko na Sunny, której rzecz jasna nie zjem, w końcu do przyjaciel rodziny. Zresztą, nie gustuję w lisach...
Niespodziewanie usłyszałam czyjeś kroki w pobliżu, a po chwili ujawnił się jakby znajomy zapach. Czy to może być...?
- Jake! - odruchowo zamerdałam puchatą kitą, widząc basiora idącego w moją stronę.
- Cześć, Bella. - wilk odwzajemnił mój uśmiech - Co tam słychać?
- Właściwie to nic ciekawego... - zmieszana lekko zastrzygłam uszami - Wybrałam się na polowanie, ale jakoś nie mogę niczego wytropić. Chcesz iść ze mną? Oczywiście jeśli nie masz niczego ciekawszego do roboty.
Jake?
Maxine i Aron zostali parą!
Miłość jest dawaniem, nie braniem,
naprawianiem, nie niszczeniem,
zaufaniem, nigdy zawodzeniem,
cierpliwym znoszeniem i wiernym
dzieleniem każdej radości
i każdego smutku, dzisiaj i zawsze.
Od Arona CD Maxine
Ta chwila mogła trwać wiecznie... To ta jedyna, najpiękniejsza chwila mojego życia!
Poczułem też jak jedna, mała łezka szczęścia spłynęła po moim pysku.
A więc o to chodziło Mei tamtej nocy... w tym śnie...
W końcu odkleiliśmy się od siebie, patrząc sobie głęboko w oczy. Łzy praktycznie zniknęły, jednak oczy były nieco szkliste i błyszczące.
Zajęliśmy się rozmową, która zajęła nam sporo czasu. Gdy słońce już zaszło, a na niebie pozostała tylko jasna łuna, skierowaliśmy się do nory Max, gdzie to ostatnimi czasy i ja nocowałem. Teraz już chyba zostanę tu na zawsze... jeżeli oczywiście nie przeniesiemy się do mojej nory.
Ułożyliśmy się wygodnie na posłaniu, a Max wtuliła się we mnie. Czułem jej ciepło, i delikatne ruchy ciała gdy oddychała.
Po jakimś czasie usnąłem, i w sumie po raz pierwszy w życiu tak blisko Max...
~ Było ciepłe, słoneczne lato. Wraz z Max chodziliśmy po polanie, pełnej czerwonych maków. Oboje byliśmy bardzo szczęśliwi. Oczy Max błyszczały w słońcu, a jej sierść rozwiewał przyjemny, delikatny, chłodzący letni wietrzyk. ~
Sen był co prawda dość krótki. Obudziłem się w środku nocy - ciemnej, zimowej nocy.
Leżałem u boku Max, która to nadal spała.
Maxiii? :3
Sorki że tak krótko, ale serio się starałam ;)
Poczułem też jak jedna, mała łezka szczęścia spłynęła po moim pysku.
A więc o to chodziło Mei tamtej nocy... w tym śnie...
W końcu odkleiliśmy się od siebie, patrząc sobie głęboko w oczy. Łzy praktycznie zniknęły, jednak oczy były nieco szkliste i błyszczące.
Zajęliśmy się rozmową, która zajęła nam sporo czasu. Gdy słońce już zaszło, a na niebie pozostała tylko jasna łuna, skierowaliśmy się do nory Max, gdzie to ostatnimi czasy i ja nocowałem. Teraz już chyba zostanę tu na zawsze... jeżeli oczywiście nie przeniesiemy się do mojej nory.
Ułożyliśmy się wygodnie na posłaniu, a Max wtuliła się we mnie. Czułem jej ciepło, i delikatne ruchy ciała gdy oddychała.
Po jakimś czasie usnąłem, i w sumie po raz pierwszy w życiu tak blisko Max...
~ Było ciepłe, słoneczne lato. Wraz z Max chodziliśmy po polanie, pełnej czerwonych maków. Oboje byliśmy bardzo szczęśliwi. Oczy Max błyszczały w słońcu, a jej sierść rozwiewał przyjemny, delikatny, chłodzący letni wietrzyk. ~
Sen był co prawda dość krótki. Obudziłem się w środku nocy - ciemnej, zimowej nocy.
Leżałem u boku Max, która to nadal spała.
Maxiii? :3
Sorki że tak krótko, ale serio się starałam ;)
Od Maxine CD Arona
Zamurowało mnie totalnie. Patrzyłam się na niego tępo i przechyliłam lekko głowę w bok kilka razy mrugając.
- Co? - spytałam.
- Czy... Zostaniesz moją żoną? - powtórzył spokojnie.
Wystraszyłam się nieco i zrobiłam kilka kroków w tył po czym spuściłam głowę w dół.
Aron był wspaniałym wilkiem. Całkiem ładny i zadbany... Nie był chodzącym workiem kości tak jak ja... Do tego i z charakteru na pierwszy rzut oka nie miał żadnych wad. Miły, szarmancki i zabawny, czego chcieć więcej?
Uśmiechnęłam się delikatnie i zapewne, gdybym była teraz w ciele człowieka, to solidnie bym się zarumieniła.
Mimowolnie przed oczami pojawiły mi się sceny z dzieciństwa. Przypomniałam sobie moją pierwszą miłość, to jak mnie odrzucił i upokorzył na tle całej watahy było okrutne... Nie chciałam by znowu się to powtórzyło w jakikolwiek sposób.
Potrząsnęłam głową na wszystkie strony by wyrzucić czarne scenariusze z moich myśli i z przestrachem spojrzałam na basiora.
- Maxine? Ty... Płaczesz? - spytał podchodząc bliżej.
Ugh, nawet nie zauważyłam jak słone łzy spływały ciurkiem po moich policzkach i spadały na zmarzniętą ziemię.
- Co? Nie! Too... To ze szczęścia. - Uśmiechnęłam się niewesoło.
Aron podszedł jeszcze bliżej i przytulił mnie do swojego boku.
- Aron?
- Tak?
- Ja... Ja się zgadzam. - wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.
- Co? - spytałam.
- Czy... Zostaniesz moją żoną? - powtórzył spokojnie.
Wystraszyłam się nieco i zrobiłam kilka kroków w tył po czym spuściłam głowę w dół.
Aron był wspaniałym wilkiem. Całkiem ładny i zadbany... Nie był chodzącym workiem kości tak jak ja... Do tego i z charakteru na pierwszy rzut oka nie miał żadnych wad. Miły, szarmancki i zabawny, czego chcieć więcej?
Uśmiechnęłam się delikatnie i zapewne, gdybym była teraz w ciele człowieka, to solidnie bym się zarumieniła.
Mimowolnie przed oczami pojawiły mi się sceny z dzieciństwa. Przypomniałam sobie moją pierwszą miłość, to jak mnie odrzucił i upokorzył na tle całej watahy było okrutne... Nie chciałam by znowu się to powtórzyło w jakikolwiek sposób.
Potrząsnęłam głową na wszystkie strony by wyrzucić czarne scenariusze z moich myśli i z przestrachem spojrzałam na basiora.
- Maxine? Ty... Płaczesz? - spytał podchodząc bliżej.
Ugh, nawet nie zauważyłam jak słone łzy spływały ciurkiem po moich policzkach i spadały na zmarzniętą ziemię.
- Co? Nie! Too... To ze szczęścia. - Uśmiechnęłam się niewesoło.
Aron podszedł jeszcze bliżej i przytulił mnie do swojego boku.
- Aron?
- Tak?
- Ja... Ja się zgadzam. - wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.
Aron? To co teraz? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
środa, 17 stycznia 2018
Od Melindy CD Nilaya
- Jest mi tu tak dobrze. Z tobą, z dziećmi, z watahą... - zaczęłam mówić ale nie mogłam wydusić z siebie tego co chciałabym właśnie powiedzieć.
- Ale? - Nilay ciągle na mnie patrzył.
Jego spojrzenie było przepełnione wspołczuciem. Postanowiłam powiedzieć mu prawdę bez względu na to, jak może to przyjąć. Powiem mu. Nie mam zamiaru dłużej go oszukiwać. To zjada mnie od środka i nie pozwala normalnie z nim rozmawiać.
- Ale nadal myślę nad tym, jak mogłoby wygladać nasze życie gdybyśmy byli ludźmi...
Zapanowała zupełna cisza. Nilay pogrążył się w zamyśleniu podobnie jak ja. Wiem że powiedziałam coś bardzo ryzykownego i nie chciałam żeby źle to przyjął.
- Chciałabyś być czlowiekiem? - spytał się po bardzo długiej chwili milczenia.
- Tak. Chciałabym ale nie wiem czy ty byś tego chciał. Pewnie na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, ale podobno nasz gatunek jest zdolny do przemiany. Myślę o tym od zawsze i nie chodzi o to że jest mi źle w wilczym ciele, ale jak patrzę na tych wszystkich ludzi, to tak bardzo im zazdroszczę.
Nilay?
- Ale? - Nilay ciągle na mnie patrzył.
Jego spojrzenie było przepełnione wspołczuciem. Postanowiłam powiedzieć mu prawdę bez względu na to, jak może to przyjąć. Powiem mu. Nie mam zamiaru dłużej go oszukiwać. To zjada mnie od środka i nie pozwala normalnie z nim rozmawiać.
- Ale nadal myślę nad tym, jak mogłoby wygladać nasze życie gdybyśmy byli ludźmi...
Zapanowała zupełna cisza. Nilay pogrążył się w zamyśleniu podobnie jak ja. Wiem że powiedziałam coś bardzo ryzykownego i nie chciałam żeby źle to przyjął.
- Chciałabyś być czlowiekiem? - spytał się po bardzo długiej chwili milczenia.
- Tak. Chciałabym ale nie wiem czy ty byś tego chciał. Pewnie na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, ale podobno nasz gatunek jest zdolny do przemiany. Myślę o tym od zawsze i nie chodzi o to że jest mi źle w wilczym ciele, ale jak patrzę na tych wszystkich ludzi, to tak bardzo im zazdroszczę.
Nilay?
Odejście
W dniu dzisiejszym jesteśmy zmuszeni pożegnać dwie wilczyce - Kelly i Sierrę. Powodem odejścia postaci jest brak czasu.
Zawsze będziemy Was miło wspominać. Żegnajcie.
niedziela, 14 stycznia 2018
Od Arona CD Maxine
- Nie, nic... - powiedziałem cichym, zduszonym głosem.
Od razu pomyślałem o swoim śnie... O Mei, o tym miejscu... Rzeczywiście szliśmy w to miejsce podobną trasą, jak w moim śnie...
Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy, podziwiając przepiękny zachód słońca. Zaraz... We śnie, gdy Mea ,,zmieniała otoczenie''... widziałem to! Ten zachód! Dość ciepło, na niebie kolorowe łuny światła, skrzący i lekko topiący się śnieg...
,,Aron... Teraz to musisz dać radę!'' - pomyślałem.
- Max... Ja...
- Tak?
Odetchnąłem głęboko, po czym zabrałem się do mówienia, delikatnie kładąc uczy po sobie.
- Maxine... Ostatnimi czasu miewam różne sny, lecz ten ostatni... miał związek z tym miejscem. Teraz to rozumiem... - zaciąłem się na chwilę... ,,No dawaj, Aron!''... - Tak więc, w chwili tej... Śnieg skrzy w blasku słońca, śpiew ptaków słychać wokół nas... Jednak jest coś piękniejszego... Coś co... w sobie masz... - spojrzałem Max głęboko w oczy, delikatnie się kłaniając. - Czy ty, Maxine Anarica może chciałabyś uczynić zaszczyt mnie, najzwyklejszemu wilkowi, Aronowi Jacksonowi, i została moją żoną? - słowa te z trudem przeszły mi przez gardło, nadal w ,,ukłonie'' czekałem na odpowiedź Max. To była chyba najbardziej stresująca chwila w moim życiu, cociaż za chwilę może się stać najpiękniejszą... zależy od Max...
Max? <3 :3
Od razu pomyślałem o swoim śnie... O Mei, o tym miejscu... Rzeczywiście szliśmy w to miejsce podobną trasą, jak w moim śnie...
Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy, podziwiając przepiękny zachód słońca. Zaraz... We śnie, gdy Mea ,,zmieniała otoczenie''... widziałem to! Ten zachód! Dość ciepło, na niebie kolorowe łuny światła, skrzący i lekko topiący się śnieg...
,,Aron... Teraz to musisz dać radę!'' - pomyślałem.
- Max... Ja...
- Tak?
Odetchnąłem głęboko, po czym zabrałem się do mówienia, delikatnie kładąc uczy po sobie.
- Maxine... Ostatnimi czasu miewam różne sny, lecz ten ostatni... miał związek z tym miejscem. Teraz to rozumiem... - zaciąłem się na chwilę... ,,No dawaj, Aron!''... - Tak więc, w chwili tej... Śnieg skrzy w blasku słońca, śpiew ptaków słychać wokół nas... Jednak jest coś piękniejszego... Coś co... w sobie masz... - spojrzałem Max głęboko w oczy, delikatnie się kłaniając. - Czy ty, Maxine Anarica może chciałabyś uczynić zaszczyt mnie, najzwyklejszemu wilkowi, Aronowi Jacksonowi, i została moją żoną? - słowa te z trudem przeszły mi przez gardło, nadal w ,,ukłonie'' czekałem na odpowiedź Max. To była chyba najbardziej stresująca chwila w moim życiu, cociaż za chwilę może się stać najpiękniejszą... zależy od Max...
Max? <3 :3
Od Maxine CD Arona
- Aron? - spytałam. - Wszystko w porządku? - upewniłam się.
- Tak, raczej tak. - uśmiechnął się.
Chyba tym razem nie śnił mu się żaden koszmar, gdyż wyglądał na w miarę spokojnego lecz zamyślonego.
Mimowolnie sama też się uspokoiłam, bo od kilku dni basior ewidentnie miewał koszmary i było mi go troszku szkoda.
Z rana zmieniłam mu bandaże, gdyż tamte były już stare i zakrwawione. Przy okazji obejrzałam nieco jego ranę, która już całkiem ładnie się goiła. Także za jakieś dwa dni będę mogła spokojnie zdjąć opatrunek.
- To co, dzisiaj też na spacerek? - spytał zadowolony.
- No możemy, możemy... - powiedziałam.
Na początku oczywiście zrobiłam nam dość duże śniadanie. Bowiem zamierzałam dzisiaj pójść na dłuższy, możliwe że całodniowy spacer.
Tak więc, od razu po wyżerce udaliśmy się wolnym krokiem na małą przebieżkę.
Słońce powoli zaczęło zachodzić, a my zatrzymaliśmy się na niewielkim pagórku.
- Jak tu pięknie! - Zachwyciłam się.
- N...Niemożliwe... - szepnął osupiały Aron.
- Coś się stało? - spytałam zdziwiona. Chyba też był zachwycony pięknością tego miejsca...
Aron?
- Tak, raczej tak. - uśmiechnął się.
Chyba tym razem nie śnił mu się żaden koszmar, gdyż wyglądał na w miarę spokojnego lecz zamyślonego.
Mimowolnie sama też się uspokoiłam, bo od kilku dni basior ewidentnie miewał koszmary i było mi go troszku szkoda.
Z rana zmieniłam mu bandaże, gdyż tamte były już stare i zakrwawione. Przy okazji obejrzałam nieco jego ranę, która już całkiem ładnie się goiła. Także za jakieś dwa dni będę mogła spokojnie zdjąć opatrunek.
- To co, dzisiaj też na spacerek? - spytał zadowolony.
- No możemy, możemy... - powiedziałam.
Na początku oczywiście zrobiłam nam dość duże śniadanie. Bowiem zamierzałam dzisiaj pójść na dłuższy, możliwe że całodniowy spacer.
Tak więc, od razu po wyżerce udaliśmy się wolnym krokiem na małą przebieżkę.
Słońce powoli zaczęło zachodzić, a my zatrzymaliśmy się na niewielkim pagórku.
- Jak tu pięknie! - Zachwyciłam się.
- N...Niemożliwe... - szepnął osupiały Aron.
- Coś się stało? - spytałam zdziwiona. Chyba też był zachwycony pięknością tego miejsca...
Aron?
sobota, 13 stycznia 2018
Od Claudii CD Jerry'ego
- To super! - odpowiedziałam radośnie merdając ogonkiem.
No i oczywiście nagle usłyszałam znajomy, matczyny głos...
- Claudia! Chodź do domu! - zawołała mnie po imieniu.
- Przepraszam, ale chyba muszę iść... - powiedziałam kładąc uszka po sobie.
Z niechęcią odwróciłam się i odeszłam.
- Pa... - powiedział do mnie Jerry.
- Pa Claudia. - dodała pani Maxine.
- Pa... - dodałam spoglądając za siebie z lekkim uśmiechem.
Koniec opowiadania.
No i oczywiście nagle usłyszałam znajomy, matczyny głos...
- Claudia! Chodź do domu! - zawołała mnie po imieniu.
- Przepraszam, ale chyba muszę iść... - powiedziałam kładąc uszka po sobie.
Z niechęcią odwróciłam się i odeszłam.
- Pa... - powiedział do mnie Jerry.
- Pa Claudia. - dodała pani Maxine.
- Pa... - dodałam spoglądając za siebie z lekkim uśmiechem.
***
W domu opowiedziałam wszystkie zdarzenia z dnia dzisiejszego mamie i tacie, po czym wraz z Bellą poszłyśmy spać.Koniec opowiadania.
piątek, 12 stycznia 2018
Od Nilaya CD Melindy
Widziałem że coś jest nie tak. Wadera, którą znam się tak nie zachowuje. Żona była przygnębiona, jakby ją coś gryzło od środka, ale znając Melindę, trudno będzie ją przekonać do jakichkolwiek zwierzeń, niemniej jednak nie miałem zamiaru obojętnie patrzeć na jej smutek.
- Meli, co się dzieje?... - delikatnie trąciłem partnerkę nosem na znak, że jej zachowanie nie jest mi obojętne, jednak wilczyca nie odwzajemniła mego uśmiechu - Jeśli martwisz się dziećmi...
- Nie, nie o to chodzi. Po prostu...
- Po prostu co? - dopytywałem się nieustępliwie.
- Jestem trochę zmęczona. Nic więcej.
- Wobec tego odpocznijmy. - usiadłem na śniegu, nadal nie odrywając zatroskanego wzroku od pyska samicy - Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim. Jeśli nie chcesz, to nie będę cię do niczego zmuszać, ale chciałbym żebyś była ze mną szczera.
- Też bym tego chciała... - w pewnej chwili wilczyca skierowała na mnie swe szkliste od napływających łez ślepia - Naprawdę... Boję się...
- Ale czego? - wciąż nie mogłem zrozumieć do czego zmierza ta rozmowa.
Melinda?^^
- Meli, co się dzieje?... - delikatnie trąciłem partnerkę nosem na znak, że jej zachowanie nie jest mi obojętne, jednak wilczyca nie odwzajemniła mego uśmiechu - Jeśli martwisz się dziećmi...
- Nie, nie o to chodzi. Po prostu...
- Po prostu co? - dopytywałem się nieustępliwie.
- Jestem trochę zmęczona. Nic więcej.
- Wobec tego odpocznijmy. - usiadłem na śniegu, nadal nie odrywając zatroskanego wzroku od pyska samicy - Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim. Jeśli nie chcesz, to nie będę cię do niczego zmuszać, ale chciałbym żebyś była ze mną szczera.
- Też bym tego chciała... - w pewnej chwili wilczyca skierowała na mnie swe szkliste od napływających łez ślepia - Naprawdę... Boję się...
- Ale czego? - wciąż nie mogłem zrozumieć do czego zmierza ta rozmowa.
Melinda?^^
środa, 10 stycznia 2018
Od Arona CD Maxine
- No jasne! - odparłem entuzjastycznie. - Uwielbiam lodowiska, chociaż zima to już co innego... - zachichotałem.
***
- Jake, Lizzie! - wykrzyknąłem entuzjastycznie na widok szczeniąt.
Przywitaliśmy się ciepło, Max i szczenięta się poznały, a ja nareszcie mogłem z powrotem je zobaczyć!
Po tej jakże ciepłej wizycie udaliśmy się do nory Max, gdzie oboje ułożyliśmy się na posłaniu. Rozmawialiśmy co nieco o moim stanie zdrowia, oraz planowanych nawet wcześniej wyjściach.
Musiałem też w końcu dużo odpoczywać, tak więc skuliłem się, i zasnąłem.
~ Siedziałem z pochyloną głową, wpatrując się w taflę jeziora Aqua Munda. Nagle tuż za sobą usłyszałem bieg... to MUSIAŁ być wilk... Pospiesznie odwróciłem się w podskoku, gdy tylko ujrzałem wilka... zamarłem w bezruchu, nadal na ugiętych nogach. Widziałem tam... nie wiedziałem kto to może być, jednak coś mi mówiło, aby się lekko ukłonić - wadera wyglądała jakoś... inaczej niż normalny wilk. Nie potrafiłbym opisać słownie jej wyglądu... powiem tylko że nigdy wcześniej jej na żywo nie widziałem, chociaż mimo wszystko ją kojarzę... Zaraz! Czy to nie jest...
- M-mea? - zapytałem patrząc w waderę, która wyglądem przypominała opis bogini miłości.
Wadera skinęła głową, nadal milcząc. Czyli naprawdę jestem jednym z tych, którzy widzą bóstwo na własne oczy? Tyle że... Dlaczego bogini MIŁOŚCI ukazała się akurat mnie, we śnie? Dlaczego nie wybrała na przykład jakiejś młodej wadery?... Jakiegoś samotnego basiora?... Kogokolwiek innego z watahy?... Wątpię, bym się dowiedział, ale mogła też mieć dobry powód... A co jeżeli ześle zakochanie na mnie?... Wolę nie wiedzieć, w końcu po co komu taki dziwak jak ja, poza tym jestem tylko obrońcą, wykonującym swoją pracę jak tylko umie... Nagle coś wyrwało mnie z zamyślenia:
- Chodź za mną, Aronie Jacksonie. - jej głos był jakiś taki... inny niż normalnych wilków. Taki ciepły, spokojny i... niezwykle dziwnie... władczy? Kuszący? Gdy tylko coś powiedziała, czułem się jakbym już się za coś zabierał, bez marudzenia słuchałem...
Skinąłem głową, po czym ruszyłem ostrożnie za waderą.
Doprowadziła mnie do kryształowej jaskini. Co dziwne, prowadziła mnie jeszcze dalej w głąb jaskini. Szczerze, to wszedłem za nią do jaskini stalagnatów, co po ostatnim zajściu zrobiłem niechętnie (chociaż teraz to przynajmniej wejście do jaskini było odblokowane...). Jeszcze brakowało tylko aby zaprowadziła mnie w to samo miejsce, gdzie się poraniłem...
Jednak OCZYWIŚCIE to zrobiła... Ale zaraz... ostatnio, gdy to się stało... Jak mogłem nie zauważyć tego tunelu! A nie... to sen... Chociaż może... Skoro jest tu Mea, to może naprawdę jest tam tunel?...
Był on odrobinkę porośnięty, a w przeciwieństwie do tunelu prowadzącego od jaskini kryształów do jaskini stalagnatów nie prowadził skośnie w dół, tylko w górę. Wszedłem do tunelu tuż za boginią, rozglądając się ze zdziwieniem. Gdy tylko z niego wyszliśmy, nie mogłem wprost uwierzyć własnym oczom... Zwykły ,,pagórek'', jednak znajdujący się gdzieś w lesie, a ze szczytu widać było duży obszar. Mimo wysokości pagórka, miejsce to było piękne...
To zapewne za sprawką Mei, ale ujrzałem wizję tego miejsca w każdej porze roku - wiosną, latem jesienią i zimą. Ujrzałem je też w zimie, jednak gdy świeciło słońce, a śnieg połyskiwał w jego świetle.
Poczułem coś w sercu, coś co jak gdyby mówiło mi, że to miejsce jest dla mnie ważne, dokładnie że może być...
- Miejsce to odegra w twoim życiu istotną rolę, Aronie. - powiedziała wadera wlepiając wzrok w dal, akurat przy lecie.
Poczułem delikatny, ciepły wiatr. Jak ja bym chciał aby nastało lato...
Nagle usłyszałem za sobą spokojny, znajomy głos...
- Aron... - wyszeptał mi nad uchem, przez co przeszedł mnie po plecach lekki dreszcz.
Odwróciłem się w jego stronę, była to Max... Gdy tylko z powrotem chciałem zerknąć na Meę, zauważyłem jak dosłownie odchodzi po ,,niewidzialnej ścieżce''. ~
- Nie, czekaj! Nie odchodź! - wrzasnąłem zrywając się na równe łapy.
Nagle uświadomiłem sobie, iż jestem w norze Max... I jaki ja jestem nienormalny...
Maxiii? :3
- M-mea? - zapytałem patrząc w waderę, która wyglądem przypominała opis bogini miłości.
Wadera skinęła głową, nadal milcząc. Czyli naprawdę jestem jednym z tych, którzy widzą bóstwo na własne oczy? Tyle że... Dlaczego bogini MIŁOŚCI ukazała się akurat mnie, we śnie? Dlaczego nie wybrała na przykład jakiejś młodej wadery?... Jakiegoś samotnego basiora?... Kogokolwiek innego z watahy?... Wątpię, bym się dowiedział, ale mogła też mieć dobry powód... A co jeżeli ześle zakochanie na mnie?... Wolę nie wiedzieć, w końcu po co komu taki dziwak jak ja, poza tym jestem tylko obrońcą, wykonującym swoją pracę jak tylko umie... Nagle coś wyrwało mnie z zamyślenia:
- Chodź za mną, Aronie Jacksonie. - jej głos był jakiś taki... inny niż normalnych wilków. Taki ciepły, spokojny i... niezwykle dziwnie... władczy? Kuszący? Gdy tylko coś powiedziała, czułem się jakbym już się za coś zabierał, bez marudzenia słuchałem...
Skinąłem głową, po czym ruszyłem ostrożnie za waderą.
Doprowadziła mnie do kryształowej jaskini. Co dziwne, prowadziła mnie jeszcze dalej w głąb jaskini. Szczerze, to wszedłem za nią do jaskini stalagnatów, co po ostatnim zajściu zrobiłem niechętnie (chociaż teraz to przynajmniej wejście do jaskini było odblokowane...). Jeszcze brakowało tylko aby zaprowadziła mnie w to samo miejsce, gdzie się poraniłem...
Jednak OCZYWIŚCIE to zrobiła... Ale zaraz... ostatnio, gdy to się stało... Jak mogłem nie zauważyć tego tunelu! A nie... to sen... Chociaż może... Skoro jest tu Mea, to może naprawdę jest tam tunel?...
Był on odrobinkę porośnięty, a w przeciwieństwie do tunelu prowadzącego od jaskini kryształów do jaskini stalagnatów nie prowadził skośnie w dół, tylko w górę. Wszedłem do tunelu tuż za boginią, rozglądając się ze zdziwieniem. Gdy tylko z niego wyszliśmy, nie mogłem wprost uwierzyć własnym oczom... Zwykły ,,pagórek'', jednak znajdujący się gdzieś w lesie, a ze szczytu widać było duży obszar. Mimo wysokości pagórka, miejsce to było piękne...
To zapewne za sprawką Mei, ale ujrzałem wizję tego miejsca w każdej porze roku - wiosną, latem jesienią i zimą. Ujrzałem je też w zimie, jednak gdy świeciło słońce, a śnieg połyskiwał w jego świetle.
Poczułem coś w sercu, coś co jak gdyby mówiło mi, że to miejsce jest dla mnie ważne, dokładnie że może być...
- Miejsce to odegra w twoim życiu istotną rolę, Aronie. - powiedziała wadera wlepiając wzrok w dal, akurat przy lecie.
Poczułem delikatny, ciepły wiatr. Jak ja bym chciał aby nastało lato...
Nagle usłyszałem za sobą spokojny, znajomy głos...
- Aron... - wyszeptał mi nad uchem, przez co przeszedł mnie po plecach lekki dreszcz.
Odwróciłem się w jego stronę, była to Max... Gdy tylko z powrotem chciałem zerknąć na Meę, zauważyłem jak dosłownie odchodzi po ,,niewidzialnej ścieżce''. ~
- Nie, czekaj! Nie odchodź! - wrzasnąłem zrywając się na równe łapy.
Nagle uświadomiłem sobie, iż jestem w norze Max... I jaki ja jestem nienormalny...
Maxiii? :3
wtorek, 9 stycznia 2018
Od Maxine CD Arona
Wszędzie wokół nas było pełno śniegu. Niby nie lubiłam zimy, ale miłe było uczucie, gdy zimne śnieżynki spadały na mój nos albo futro.
- Ładne widoki. - powiedziałam rozglądając się.
Szliśmy powoli i unikaliśmy miejsc gdzie śniegu napadało zbyt wiele, aby czasem przypadkiem nie dostał się do rany basiora. Krótki spacerek chyba dobrze nam zrobił. Aron nieco rozprostował kości i rozruszał się, a ja nareszcie wyszłam z jaskini po to by odpocząć, a nie by zapolować (czego robić nienawidziłam).
- Kiedy będę mógł biegać? - spytał wesoło.
- Hmm.. Myślę, że jeśli dobrze pójdzie to już za trzy dni. Wtedy też zdejmę ci bandaż żebyś nie musiał się z nim męczyć.
- To dobrze!
- Też tak myślę. - wyszczerzyłam się.
Akurat przechodziliśmy obok wielkiego, zamarzniętego stawu, albo jeziora?
- Aroooon! - zawołałam.
- Tak?
- Jak wyzdrowiejeeeesz, to pójdziemy na lodowisko? - zaproponowałam.
Aron?
- Ładne widoki. - powiedziałam rozglądając się.
Szliśmy powoli i unikaliśmy miejsc gdzie śniegu napadało zbyt wiele, aby czasem przypadkiem nie dostał się do rany basiora. Krótki spacerek chyba dobrze nam zrobił. Aron nieco rozprostował kości i rozruszał się, a ja nareszcie wyszłam z jaskini po to by odpocząć, a nie by zapolować (czego robić nienawidziłam).
- Kiedy będę mógł biegać? - spytał wesoło.
- Hmm.. Myślę, że jeśli dobrze pójdzie to już za trzy dni. Wtedy też zdejmę ci bandaż żebyś nie musiał się z nim męczyć.
- To dobrze!
- Też tak myślę. - wyszczerzyłam się.
Akurat przechodziliśmy obok wielkiego, zamarzniętego stawu, albo jeziora?
- Aroooon! - zawołałam.
- Tak?
- Jak wyzdrowiejeeeesz, to pójdziemy na lodowisko? - zaproponowałam.
Aron?
Od Arona CD Maxine
- Niby nic ale... - zacząłem niepewnie, i to jak... - Ruszałaś łapami przez sen, trochę płakałaś... Bałem się trochę... - po ostatnich słowach skrzyżowałem łapy, zakładając prawą tuż za lewą.
- Oj... - mruknęła cicho. - No nic... Jesteś głodny?
- Trochę, a ty?
Max przytaknęła głową, tak więc wygrzebaliśmy ze schowka coś do żarcia, po czym postanowiliśmy ruszyć na mały spacer.
Byłem zachwycony, wreszcie mogłem ujrzeć na oczy te rozległe, ciche i piękne tereny! Wszędzie było tyle śniegu, było tak cudownie... przypomniały mi się nawet szczeniaki, jednak postanowiłem na razie o nich nie mówić.
Max? :3 Sorki że tak krótko.. XD
- Oj... - mruknęła cicho. - No nic... Jesteś głodny?
- Trochę, a ty?
Max przytaknęła głową, tak więc wygrzebaliśmy ze schowka coś do żarcia, po czym postanowiliśmy ruszyć na mały spacer.
Byłem zachwycony, wreszcie mogłem ujrzeć na oczy te rozległe, ciche i piękne tereny! Wszędzie było tyle śniegu, było tak cudownie... przypomniały mi się nawet szczeniaki, jednak postanowiłem na razie o nich nie mówić.
Max? :3 Sorki że tak krótko.. XD
Subskrybuj:
Posty (Atom)