Wszędzie wokół nas było pełno śniegu. Niby nie lubiłam zimy, ale miłe było uczucie, gdy zimne śnieżynki spadały na mój nos albo futro.
- Ładne widoki. - powiedziałam rozglądając się.
Szliśmy powoli i unikaliśmy miejsc gdzie śniegu napadało zbyt wiele, aby czasem przypadkiem nie dostał się do rany basiora. Krótki spacerek chyba dobrze nam zrobił. Aron nieco rozprostował kości i rozruszał się, a ja nareszcie wyszłam z jaskini po to by odpocząć, a nie by zapolować (czego robić nienawidziłam).
- Kiedy będę mógł biegać? - spytał wesoło.
- Hmm.. Myślę, że jeśli dobrze pójdzie to już za trzy dni. Wtedy też zdejmę ci bandaż żebyś nie musiał się z nim męczyć.
- To dobrze!
- Też tak myślę. - wyszczerzyłam się.
Akurat przechodziliśmy obok wielkiego, zamarzniętego stawu, albo jeziora?
- Aroooon! - zawołałam.
- Tak?
- Jak wyzdrowiejeeeesz, to pójdziemy na lodowisko? - zaproponowałam.
Aron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz