- Nie, nic... - powiedziałem cichym, zduszonym głosem.
Od razu pomyślałem o swoim śnie... O Mei, o tym miejscu... Rzeczywiście szliśmy w to miejsce podobną trasą, jak w moim śnie...
Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy, podziwiając przepiękny zachód słońca. Zaraz... We śnie, gdy Mea ,,zmieniała otoczenie''... widziałem to! Ten zachód! Dość ciepło, na niebie kolorowe łuny światła, skrzący i lekko topiący się śnieg...
,,Aron... Teraz to musisz dać radę!'' - pomyślałem.
- Max... Ja...
- Tak?
Odetchnąłem głęboko, po czym zabrałem się do mówienia, delikatnie kładąc uczy po sobie.
- Maxine... Ostatnimi czasu miewam różne sny, lecz ten ostatni... miał związek z tym miejscem. Teraz to rozumiem... - zaciąłem się na chwilę... ,,No dawaj, Aron!''... - Tak więc, w chwili tej... Śnieg skrzy w blasku słońca, śpiew ptaków słychać wokół nas... Jednak jest coś piękniejszego... Coś co... w sobie masz... - spojrzałem Max głęboko w oczy, delikatnie się kłaniając. - Czy ty, Maxine Anarica może chciałabyś uczynić zaszczyt mnie, najzwyklejszemu wilkowi, Aronowi Jacksonowi, i została moją żoną? - słowa te z trudem przeszły mi przez gardło, nadal w ,,ukłonie'' czekałem na odpowiedź Max. To była chyba najbardziej stresująca chwila w moim życiu, cociaż za chwilę może się stać najpiękniejszą... zależy od Max...
Max? <3 :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz