Poczułem jak skarpa pod nami zaczyna się obsuwać. Czym prędzej podsadziłem Bellę na półkę skalną znajdującą się wyżej, sam jednak nie zdążyłem wskoczyć tam całościowo - podtrzymywałem się tylko przednimi łapami, próbując złapać za coś tylnymi.
- Bella! - powiedziałem przez zęby.
Bella błyskawicznie wstała, i zaczęła patrzeć na mnie z przerażeniem. Chwilę później, gdy tylko spróbowała mnie wciągnąć, kawałek skały na którym się podtrzymywałem obsunął się, tym samym spadłem i ja.
- Jake! - krzyknęła za mną. - Nic ci nie jest?!
- Nie... Auć... Chyba nic... - powiedziałem próbując się podnieść.
Ogółem chyba wszystko było dobrze, nie licząc rany na łapie - podczas spadania obiłem się o skałę.
Lewą łapą zasłoniłem prawą - ranną, aby Bella nie zauważyła że krwawię.
Belciu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz