- Uciekajmy stąd jak najszybciej... - basior powoli podniósł się z gleby - Wyjście jest niedaleko...
- Dasz radę?
- Muszę... - odparł, kładąc uszy po sobie.
***
Padliśmy na śnieg koło brzegu rzeki. Obydwoje byliśmy wyczerpani, ale przed nami jeszcze daleka droga. Jake z trudem trzymał się na nogach. Blizna na jego łapie wciąż krwawiła.
- Jake, to co zrobiłeś było... - zerknęłam na wilka, podpierając go by mógł iść dalej - Dziękuję...
Basior uśmiechnął się pod nosem, pozostawiając moją wypowiedź bez komentarza.
- Niebawem powinniśmy dotrzeć do watahy, a tam zajmie się tobą Mineet.
Jake?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz