Uspokoiłem się słysząc głosy ojca i Belli. Postanowiłem ostrożnie pokuśtykać do wyjścia.
Wyjrzałem z nory. - Cześć Bella, cześć tato. - mówiłem spokojnym tonem, byłem też pozbawiony uśmiechu.
- Cześć Jake! - powiedziała Bella. - Przyniosłam ci śniadanie...
- Serio? Wiesz, nie musiałaś ale... dzięki. - delikatnie się uśmiechnąłem, chociaż w sumie to uśmiech był sztuczny. Strasznie byłem przygnębiony po tym śnie...
Widziałem jak ojciec otworzył pysk aby coś powiedzieć, jednak ja go wyprzedziłem. - Jeżeli chcesz, to wejdź.
- Ja przyjdę niedługo, zajdę do nory coś przekąsić... - powiedział lekko zmieszany tata.
Oboje weszliśmy do nory, po czym usadowiliśmy się na miękkiej ,,kanapie'' - stercie mchu i liści.
Bella? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz