Widziałam, że był przygnębiony. Mimo to nie chciałam się wtrącać w jego życie, jeśli będzie chciał to na pewno o wszystkim mi powie. Przez dłuższą chwilę przyglądałam mu się uważnie, chcąc wyczytać cokolwiek z jego twarzy, lecz na nic się to zdało. Ten tylko uśmiechał się tak jakoś sztucznie i zapewniał, że wszystko jest okej. Westchnęłam więc przeciągle.
- Żeby cię pocieszyć, mogę ci powiedzieć, że już jutro będziesz mógł chodzić, a co za tym idzie przejdziemy się na krótki spacer. Co ty na to? - Uśmiechnęłam się pogodnie.
- Ooo, to świetnie! Cieszę się. - powiedział trochę ciszej.
- Ja też. - przytaknęłam.
Nadal widziałam, że jest jakiś taki strapiony... Tak więc aby dodać mu otuchy pogłaskałam go lekko po głowie, co było z mojej strony dość dziwne...W końcu zawsze uciekałam od czyjegoś dotyku, bądź jakiegokolwiek kontaktu fizycznego... No ale cóż... Było to silniejsze ode mnie.
Z początku basior był zdziwiony i zastrzygł uszami, ale później spojrzał na mnie z wdzięcznością w oczach.
Po tym wszystkim ułożyłam się nieco dalej, lecz już więcej nie rozmawialiśmy ze sobą. Ja tylko spoglądałam na płatki śniegu spadające bezwładnie na ziemię na zewnątrz. Znużona tym zajęciem w końcu usnęłam.
* - Parys! - krzyknęłam smętnie. - Parys! Chodź tutaj! - powiedziałam będąc już na skraju płaczu.
Stał przede mną, we własnej osobie. Patrzył się mi centralnie w oczy. Cała jego sierść skąpana była we krwi.
- Parys... - wyszeptałam błagalnie, mając już w łzy w oczach.
- Przepraszam... - bąknął tylko pod nosem i jedna, samotna łezka spłynęła po jego policzku.
- Max... - wyszeptał jakiś znajomy głos wprost do mojego ucha. - Maxiiii~ - zabrzmiał dźwięcznie.
Odwróciłam się napięcie.
Aron? Co on tu robił? Pisnęłam przeciągle nie wiedząc co się dzieje wokół mnie.Oba basiory odskoczyły ode mnie jak oparzeni. *
- MAX! - krzyknął głośno Aron.
- Co? Gdzie? Jak? - zerwałam się na równe nogi rozglądając się dookoła.
Aron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz