***
- Dobrze, jaki mamy plan? - zapytała Claudia, spoglądając na stadko łań, pasące się nieopodal rzeki.
- Okrążymy je. Ja i tata pójdziemy za tamte krzewy. - żona wskazała łapą w stronę liściastych kęp - Ty i Bella spróbujecie powalic jedną z nich. Jeśli wam się nie uda, to podgonicie je w naszą stronę.
Skinąwszy przytakująco głowami, wadery udały się w wyznaczone miejsce.
- To co? Damy im dzisiaj szansę? - zwróciła się do mnie partnerka, gdy wilczyce odeszły na tyle daleko, by nie słyszeć naszej rozmowy.
- Sam nie wiem... Może to jeszcze trochę za wcześnie? - westchnąłem, obserwując córki, które jeszcze niedawno były takie małe - Myślisz, że dadzą sobie radę?
- Jestem tego pewna. - stwierdziła Anaria, po czym powoli wyczołgała się spod krzewów - Chodź, pozwólmy im zadziałać na własną rękę.
Anaria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz