- Ja to praktycznie nigdy nie mam nic ciekawego do roboty. - uśmiechnąłem się, przy czym zastrzygłem uszami. - Nie będę miał nic przeciwko.
Oboje ruszyliśmy w stronę polany, mając nadzieję na spotkanie zwierzyny.
Śniegu pozostało niewiele, resztki błyszczały na ziemi, natomiast z drzew kapały już w postaci kropli wody.
Ogółem było dość ciepło, jak na zimę. Słońce wystawało zza szaro-białych chmur, a wiatru praktycznie nie było znać.
Gdy tylko dotarliśmy na ową polanę, oczom naszym ukazała się dorodna owca. Była przeciętnego wzrostu, jednak gruba (to nie za sprawą wełny). Owca była biała, a wełna dokładnie otaczała jej ciało, spadając trochę dalej w dół.
- To co? - wyszeptałem. - Bierzemy?
- Spoko. - odparła Bella. - Ty możesz zaczaić się z drugiej strony, wyskoczysz na znak. Gdy do mnie przybiegnie atakujemy, ok?
- Robi się.
Zgodnie z poleceniem, zaczaiłem się w krzakach z drugiej strony polany. Gdy Bella skinęła głową z przeciwnej strony, wyskoczyłem szczerząc kły i jeżąc włosy na grzbiecie.
Bella sprawnie wyskoczyła z krzaków, wgryzając się równo w kark owcy. Ja jak na znak skoczyłem, wbijając pazury i zęby w plecy owcy - dzięki czemu przestała wierzgać.
Po jakimś czasie już padła. Oddzieliliśmy zbędne części od dobrego mięsa, od którego na samą myśl ślinka leci przy takim głodzie.
- Zjedz pierwsza. - nalegałem. - I tak powinno starczyć.
Bella?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz