czwartek, 18 stycznia 2018

Od Belli do Jaka

Wczesnym rankiem udałam się na polowanie. Ach, jakież to wspaniałe uczucie, móc wreszcie tak po prostu wyjść z domu bez nadzoru rodzicielskiego. Co prawda, me dzisiejsze plany nie umknęły wszystkowidzącemu oku mamy, aczkolwiek nie miała mi za złe, że idę sama (na szczęście). Nieco inaczej sprawa miała się w przypadku taty. Ta, jak zawsze nadwrażliwy i troskliwy do bólu... Cóż, taka już jego natura. Pewnie gdybym była na ich miejscu, też bym drżała o swoje pociechy, gdy opuszczają rodzinne gniazdo, ale to przecież tylko zwykły wypad na małe śniadanie, nic więcej.
***
Szybkim, niemal bezszelestnym krokiem przemierzałam znajome tereny w poszukiwaniu zwierzyny możliwie spełniającej me oczekiwania. Niestety, los chciał bym tego dnia natrafiła, tylko na Sunny, której rzecz jasna nie zjem, w końcu do przyjaciel rodziny. Zresztą, nie gustuję w lisach...
Niespodziewanie usłyszałam czyjeś kroki w pobliżu, a po chwili ujawnił się jakby znajomy zapach. Czy to może być...?
- Jake! - odruchowo zamerdałam puchatą kitą, widząc basiora idącego w moją stronę.
- Cześć, Bella. - wilk odwzajemnił mój uśmiech - Co tam słychać?
- Właściwie to nic ciekawego... - zmieszana lekko zastrzygłam uszami - Wybrałam się na polowanie, ale jakoś nie mogę niczego wytropić. Chcesz iść ze mną? Oczywiście jeśli nie masz niczego ciekawszego do roboty.

Jake?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz