- Wzajemnie. - Powiedział pogodnie Lary.
- Skoro już tu jesteś, może napijesz się naparu z mięty i dzikiej róży? Sama przygotowałam. - Zaproponowałam mężowi.
- Jasne. Ale w innym miejscu, miłej rozmowy. - Spojrzał na nas z pogodnym uśmiechem na ustach.
- Wracając do tematu... - Zaczęłam niewinnie.
- Anaria? - Przerwała mi raptownie.
- Tak? - Zapytałam lekko zdumiona.
- A ty... Masz jakąś rodzinę?... Jeżeli mogę zapytać... - Powiedziała kładąc po sobie uszy w niewinny sposób.
- Tak, mam... - Spojrzałam w podłogę. - Dwie córki, Larego, siostrę Shine... Wszyscy oni są w watasze.
- A inni?
- Ja... Nie lubię o tym rozmawiać... Ale tęsknie za rodzicami, szczególnie za matką... Byłaby zapewne szczęśliwa widząc swoje wnuki, mnie, Shine, Larego... - Łza zakręcił mi się w ou, ale starałam się nie płakać.
- Ok, rozumiem...
- A w ogóle, to poza Larym i Nilayem, znasz w watasze jakieś inne basiory?
- No, w sumie to tak. Ale uwierz mi, większe zaufanie mam do wader... - Położyła po sobie uszy kierując wzrok w dół.
- Spokojnie, tak czasami jest. Ale jeżeli kogoś bliżej poznasz, strach minie. - Uśmiechnęłam się pogodnie do przyjaciółki.
Maxine?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz