Przyznam szczerze, że dobrze bawiłam się z Aronem w berka. Kilka razy go nawet złapałam, lecz to jego umiejętności zazwyczaj przeważały nad moimi. W sumie to się nie dziwię, w końcu jest basiorem co nie?
Dopiero w trakcie odpoczynku rozsiadł sie wygodnie pod jednym z drzew. W przypływie nagłej odwagi (lub po prostu głupoty) położyłam się koło niego.
Pomachałam lekko ogonem, gdy on również się położył i zamknął oczy błogo się uśmiechając.
- O czym myślisz? - spytałam z ciekawości.
- O niczym... Cieszę się, że znalazłem jakiegoś wilka.
- Heh, też się cieszę. - Wyszczerzyłam się.
Leżeliśmy tak chwilę w bezruchu i w ciszy. Nie była ona raczej krępująca. Oboje pogrążeni byliśmy we własnych myślach. Z tą różnicą, że on miał zmaknięte oczy. Jeszcze nie ufałam mu tak do końca, by pozwolić sobie na spuszczenie go z oczu, tak więc w dalszym ciągu uważnie go obserwowałam.
Było już dosyć późno, bo słońce zmierzało ku zachodowi, a co za tym idzie zaczęło się robić zimno. Uroki jesieni... A ja jak to ja zaczęłam się trząść z zimna. Mimo to dalej dotrzymywałam towarzystwa Aronowi, gdyż po prostu go polubiłam.
- Trzęsiesz się... - stwierdził po chwili.
- No trochę... Ale spokojnie, jakoś sobie poradzę. - Uśmiechnęłam się nieśmiało.
Aron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz