Miałem szczęście, gdyż zastałem starą zielarkę na pobliskiej polanie.
- Mineet! - zawołałem z daleka do zaskoczonej wadery - Zaczęło się!
- Już?! - czarna wilczyca gwałtownie poderwała się z ziemi - Musimy jak najszybciej dotrzeć do Anarii!
***
- Lary?... - partnerka podniosła wzrok, gdy wbiegliśmy do domu.
- Spokojnie, jestem przy tobie... - usiadłem obok żony - Jak się czujesz?
- Źle... Bardzo źle... - stęknęła z rozpaczą w głosie wadera.
- Nie denerwuj się, oddychaj. - uspokoiła Anarię zielarka, po czym skierowała wzrok na mnie - Wszystko wskazuje na to, że poród lada moment nastąpi.
- Będę tu z tobą, spokojnie... - delikatnie polizałem wilczycę po pysku - Tylko wytrzymaj.
- Dam radę. Wiem że dam radę... - partnerka zacisnęła zęby.
Anaria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz