- Tak... - Odwrócił na chwilę wzrok.
- Dziękuję że tak myślisz... - Powiedziałam. - A upartość ma swoje dobre strony... - Zachichotałam.
- Przyznam, jeżeli się tak ot tym myśli, to jest dużo plusów.
- Jack?...
- Tak?... - Powiedział jakby niepewnie.
- Berek! - Trąciłam go delikatnie ,,w łopatkę'' i odskoczyłam.
Uśmiechnął się w chytry sposób, zaczęliśmy się ganiać się po polanie.
***
- Może odpoczniemy? - Zaproponowałam zdyszana.- Jasne, przyda się... - Wydyszał.
Ułożyliśmy się na kawałku (co dziwne o tej porze roku) miękkiej trawy.
- Może zapolujemy? - Zaproponowałam. - Tylko najpierw odpocznijmy...
- Dobry pomysł! Zgłodniałem...
Leżeliśmy jeszcze jakiś czas w ciszy, aby chwilę później iść zapolować.
- Shine?
- Tak?...
- Czujesz to? Ten zapach?
- Wydaje mi się... - Zaczęłam węszyć. - Że tak...
- Co ty na to? - Na jego twarzy namalował się lekki uśmiech.
- Jak na lato... - Zaśmiałam się.
Zaczailiśmy się w krzakach, podążając za zapachem. W końcu trafiliśmy na cel, dokładnie na młodego samca sarny.
- Gotowa?
- Jak zawsze... - Tym razem to ja uśmiechnęłam się w chytry sposób. - Na trzy...
- Raz...
- Dwa...
- Trzy!
Nagle skoczyliśmy na zwierzynę. ,,Ostatni cios'' przypadł Jackowi.
- Udało się! Wiedziałam że się uda! - Powiedziałam entuzjastycznie.
Jack?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz