- Chyba się starzeję... - uśmiechnąłem się pogodnie do żony.
Obydwoje zmęczyliśmy się tymi małpimi figlami, w przeciwienstwie do szczeniąt, które nadal biegały po norze radośnie przy tym wykrzykując.
- Przerwa?... - wysapała żona z trudem łapiąc oddech.
- Jestem za... - skinąwszy głową, zerknąłem na Claudię i Bellę - Ale one niech jeszcze się poruszają. Może ustanowią nowy rekord wytrzymałości...
Moje słowa rozbawiły Anarię.
- Ależ one mają energii... - zachichotała partnerka, układając się wygodnie na posłaniu obok mnie.
- Znów zanosi się na deszcz... - położyłem uszy po sobie, widząc ciemne obłoki kłębiące się na szarym niebie - Czeka nas ostra zima.
- Czemu tak często wspominasz o tej porze roku, hm?... - zainteresowała się wadera, zerknąwszy na mnie podejżliwie.
- Naprawdę tak często o tym wspominam? - posłałem żonie zakłopotane spojrzenie.
- Tak, jakbyś się czegoś bał. Mógłbyś mi wyjaśnić, o co chodzi z tym lękiem przed zimą?
- Powiedzmy że... Nie mam zbyt dobrych skojarzeń z tą porą roku. Przypomina mi o przeszłości... - polizałem partnerkę po pysku, po czym szybko zmieniłem temat - Ale co było, to było. Liczy się to, co jest teraz. Nie wiem jak ty, ale ja padam z głodu. Najwyższa pora na obiad. Wyjdę na chwilę po coś do jedzenia. Pa.
Anaria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz