- A wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? - zerknęłam na przyjaciółkę.
- Nie. Co masz na myśli? - spytała Anaria.
- To że kiedy ja się tu pojawiłam, to serio nie wiedziałam że powstanie jakaś wataha, a to że znalazłam tu przyjaciół, partnera i założyłam rodzinę naprawdę nadal nie mieści mi się w głowie...
- Ja też na początku nie wierzyłam, że gdzieś na świecie może być tak pięknie. - westchnęła biała wadera patrząc w niebo.
Przez chmury nieśmiało przedzierały się promienie słońca.
- Ja serio myślałam, że po tym jak odejdę od rodziny to wszystko się skończy. Że będę mogła gdzieś umrzeć z zimna i głodu, a i tak nikt tego nie zauważy... - spuściłam głowę i położyłam uszy po sobie - Nie wiedziałam że życie może być lepsze. Myślałam że polega ono wyłącznie na walce o przetrwanie i dominację w watasze. Moje stado skutecznie wybiło mi z głowy jakiekolwiek marzenia o życiu jako człowiek. Wszyscy przez cały czas powtarzali "to jest złe", "ludzie są źli", "zabiją cię", "wrogiem jest każdy kto nie pochodzi z watahy Hostis", "strzeż się obcych"... Tymczasem moi najwięksi wrogowie byli tuż obok. - popatrzyłam na waderę - Ale się rozgadałam! Przepraszam...
Trudno było mi ukryć moje zakłopotanie.
- Pewnie cię zanudziłam!... - zaśmiałam się i popatrzyłam na ganiające się po pokoju szczenięta.
Anaria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz