- To co robimy? Biegniemy do watahy czy czekamy? Co z Riley? Nawet nie wiemy w którą stronę idą? Nilay! Powiedz coś! - wykrzyknęłam z paniką patrząc na idących ludzi.
- Mel. Zachowaj spokój, poczekamy.
- Na co? Oni są coraz bliżej!
- Zaufaj mi. Pośpiech nie jest dobrym przewodnikiem. - Nilay wydawał się taki spokojny, a jednak poważny.
- Dobrze ale tylko przez jakiś czas. - niechętnie zgodziłam się z mężem i położyłam się na glebie i wciąż bacznie obserwowałam ludzi - Czego oni tutaj chcą?
- Tego nie wiemy ale na razie zostaniemy na górze. I tak nie dotrą do naszego terytorium tak szybko. Gdy nastanie zmierzch pewnie rozbiją obóz i rozpalą ognisko. Wtedy zejdziemy do nich i będziemy mogli popatrzeć na nich z bliska. Sprawdzimy czy mają broń. Jeśli tak to zrobimy to co należy.
- Jak zawsze masz plan. - westchnęłam i przytuliłam się do leżącego obok męża.
- Nie martw się. Wszystko mamy pod kontrolą. - uspokił mnie partner.
- Wiem. - popatrzyłam na partnera.
- Musimy czekać do zmroku. Tylko wtedy będziemy mogli do nich podejść.
- Mamy od nich lepszy wzrok w ciemności. To nam da przewagę po zmroku.
Nilay?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz