Usłyszałem ciche kroki za swoimi plecami. Wychyliwszy głowę dostrzegłem Anarię, układającą się na posłaniu.
- Już wróciłeś?... - zapytała parterka z lekkim zakłopotaniem w głosie.
- Mógłbym ci zadać to samo pytanie... - uśmiechnąłem się, kładąc na warstwie suchych liści sarnie udo - Mam nadzieję że będzie ci smakować. Resztę odłożyłem na później, ale znając wilczy apetyt, jutro będę musiał ponownie wyruszyć na polowanie.
- Mmmm... Pyszne... - żona przełknęła kawałek mięsa, po czym skierowała wzrok na mnie - A ty coś jadłeś?
- Jeszcze nie. Narazie nie jestem głodny, ale ty sobie nie odmawiaj... - przeciągnąłem się przycupnąwszy obok wadery.
Anaria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz