Podeszedłem dwunożnego od tyłu. Na szczęście jego wzrok skupiony był na pobliskich krzewach. Mel stała za drzewami. Skinąłem głową na znak, że może się poruszyć. Wadera jednym, zgrabnym susem przeskoczyła w kępie krzewów, dzięki czemu miałem czas na poczynienie dalszych kroków. Myśliwy zaskoczony szelestem rozejrzał się dookoła w nadziei na zlokalizowanie źródła dźwięku. W tym oto momencie chwyciłem zębami strzelbę, leżącą pod jego nogami.
- Hej! - mężczyzna raptownie odwrócił wzrok w moją stronę.
Przez ułamek sekundy mierzyliśmy się wzrokiem. Ostrzegawczo zjeżyłem grzbiet obnażając kły.
Melinda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz