Mknąłem przez puszczę co sił w łapach, w nadziei iż gdzieś w pobliżu znajdę Subaru.
- Lary?... - słysząc znajomy, kobiecy głos raptownie się zatrzymałem.
- Mineet? To ty... - położyłem uszy po sobie z zakłopotaniem - Widziałaś gdzieś Subaru?
- Nie. Dlaczego o niego pytasz? Coś się stało? - zmartwiła się czarna wadera - Słabo wyglądasz...
- Ja to nic! Ale Anaria...
- Anaria?
- Moja żona potrzebuje pomocy... Proszę, pomóż nam jeśli potrafisz! Sami nie damy sobie rady.
- Chodźmy, nie ma na co czekać. Opowiesz mi po drodze... - popędziła mnie Mineet.
***
- Już jestem! - zawołałem wpadając do domu cały mokry.
Anaria leżała na posłaniu. Jej łapy wciąż lekko drżały.
- Kto... Kto to jest? - parterka powoli podniosła głowę, spoglądając na czarną waderę.
- Spokojnie, to Mineet. Sprawdzi co ci dolega...
- Nie obawiaj się, pokaż mi gdzie cię boli... - Mineet podeszła do Anarii, posyłając jej pogodne spojrzenie.
Anaria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz