Targały mną wyrzuty sumienia. Coś ciągnęło mnie z powrotem do wilczycy. Miałam wrażenie, że zachowałam się jak gbur i sprawiłam jej przykrość. Widziałam jej smutny pysk. Ona naprawdę chciała dobrze. Mimo wielu wątpliwości zawróciłam. Zobaczyłam waderę kroczącą w przeciwną stronę.
- Może jednak skuszę się na to oprowadzanie! - krzyknęłam za nią. Anaria od razu się rozpromieniła. Nagle zaczęło burczeć mi w brzuchu. No tak przecież nie jadłam nic od wczoraj, więc jako że jestem żarłokiem, mój brzuch zaczął już to odczuwać. Biała wilczyca zaczęła głośno się śmiać, a ja mimowolnie parsknęłam śmiechem.
- Może najpierw mała przekąska? - zaproponowała rozbawiona.
- Chyba się skuszę... - mruknęłam, po czym ruszyłyśmy na polowanie.
Podążałyśmy milcząc. Ukradkiem obserwowałam waderę. Wyglądała na strapioną. Chciałam zacząć rozmowę, lecz Anaria niespodziewanie spytała:
- Skąd jesteś?
- Z daleka... Z bardzo daleka - mruknęłam tajemniczo. Wilczyca nie była zachwycona tą odpowiedzią, przez co burknęła niezadowolona:
- Bardzo wyczerpująca odpowiedź, nie ma co...
Puściłam to mimo uszu i rozejrzałam się dookoła.
- Gdzie jesteśmy? - szepnęłam nieśmiało.
Anaria? Przepraszam, że tak krótko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz