Zwolniłem kroku, oglądając się na Meli - Jesteś pewna, że dasz radę iść?
- Tak, nie takie przeszkody żeśmy pokonywali! - zażartowała partnerka, niemniej jednak mnie ani trochę nie było do śmiechu.
W takich sytuacjach pozytywny humor mi się nie udziela.
- Proponuję postój, odpocznijmy chociaż chwilę. Musisz nabrać sił. - stwierdziłem zdecydwowanym tonem, ale żona kompletnie zigonorała mój komentarz.
Jest bardziej uparta niż ja. Po chwili, wszedłszy na pagórek usypany ze śniegu, zerknęła na mnie kątem oka - A może ty jesteś zmęczony?
- Ja? Ja... - zawahałem się przez moment.
- Tak? - Melinda oczekiwała z niecierpliwością odpowiedź z mojej strony.
Prawdę mówiąc, wcale nie byłem zbytnio wyczerpany. W końcu miałem jeszcze siłę na wędrówkę, lecz w głowie przemknęła mi pewna myśl. Gdybym powiedział, że chcę odpocząć, wadera by tego nie zignorowała i musiałaby się zatrzymać, nieprawdaż?
- Tak. Lepiej odpocznijmy. - skinąwszy głową od razu ułożyłem się pod jednym z drzew.
- Nilay, dobrze się czujesz? - zapytała wilczyca z zakłopotaniem w głosie.
- Tak, tylko muszę odpocząć. - odparłem ze spokojem.
Partnerka przycupnęła obok mnie. Przez jakiś czas siedzieliśmy w absolutnej ciszy. Żona wpatrywała się w powoli opadające na ziemię płatki śniegu. Wiem, że nie powinienem był jej oszukiwać, ale to był jedyny sposób, by ją jakoś zatrzymać.
Melinda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz