- Długo... Ale fajnie tu jest... - Powiedziałam. - I ciepło. - Dodałam po chwili.
- Cieszę się, że ci się podoba.
- Też się cieszę.
Zanurzyłam się aż po szyje w wodzie z bąbelkami i czułam jak one lekko masowały moje ciało.
- Przyjemnie tutaj. Musisz mnie częściej tutaj zabierać! - bąknęłam.
- Nie ma sprawy! - Zaśmiał się.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w wodzie i popływaliśmy sobie, tym razem bez żadnych wygłupów. Chociaż parę razy po prosty nie mogłam się oprzeć i i tak pochlapałam go wodą, śmiejąc się w niebogłosy. Kilka razy też skakaliśmy ,,na bombę" więc było ciekawie.
- Chyba pora wyjść... - Zaczął basior.
- Co? Czemu?
- Późno się robi...
- Możemy tu zostać... - zaproponowałam.
- Lepiej nie... Jutro możemy tu wrócić.
- Ale obiecujesz? - upewniłam się.
- Obiecuję. - poklepał mnie po ramieniu, na co lekko się spięłam ale on tego nie zauważył.
Takim oto sposobem wyszliśmy z jacuzzi, otrzepaliśmy się dokładnie by nieco wyschnąć i powolnym krokiem skierowaliśmy się ku wyjściu z jaskini. Kątem oka widziałam już zachodzące słońce i ucieszyłam się na jego widok. Wtem nagle z nienacka usłyszeliśmy głośny dźwięk. Jama jakby się zatrzęsła, a kilka kamieni spadło centralnie przed nami. Odskoczyliśmy gwałtownie i wylądowałam prosto na Aronie. Basior leżał pode mną i zszokowany przyglądał się całemu zajściu.
Chwilę później spadło jeszcze więcej głazów. Jedne większe, inne mniejsze i w końcu całe wyjście zostało przez nie przyblokowane.
- Co teraz zrobimy? - lekko spanikowałam, lecz starałam się nie dać tego po sobie poznać.
Aron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz