Gdy Aron mnie przytulił przeszły mnie przyjemne dreszcze. W pierwszej chwili chciałam się odsunąć lecz zrezygnowałam z tego pomysłu i bardziej wtuliłam się w basiora. Był tak przyjemnie cieplutki.
Aron po chwili puścił mnie i zabrał się kopanie skał. A że głazy były okropnie twarde to nic dobrego nam z tego nie wyszło. Tak więc po jakimś czasie stwierdziliśmy, że to bez sensu i udaliśmy się w poszukiwanie wyjścia z jaskini. Jeszcze wcześniej też próbowałam coś pomóc mojemu towarzyszowi, lecz wszystko na nic. Została tylko jedna opcja - zawrócić się i iść przed siebie, żeby znaleźć nowe wyjście. Niestety problem był tylko jeden. Mianowicie z kroku na krok robiło się coraz ciemniej i później już nic nie widzieliśmy.
- Trzeba załatwić światło jakieś... Prędzej czy później coś nam wyskoczy na twarz... - Zaśmiałam się nerwowo.
I właśnie w tym momencie usłyszeliśmy dziwne piski i skrzeki. Odruchowo najeżyłam sierść i warknęłam, a mój głos rozniósł się echem po jaskini.
Nagle chmura nietoperzy zerwała się do lotu. Aron odskoczył na bok, by nie torować im drogi, a ja schowałam się za nim z głośnym piskiem. Po kilku minutach stado latających ssaków uciszyło się i przeleciało gdzieś daleko, tak że ich nie słyszeliśmy.
- Zdecydowanie trzeba załatwić światło! - Powtórzyłam już ciszej,
Aron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz