Księżyc znajdował się w pełni i bardzo ładnie się świecił. Dodatkowo uroku temu miejscu dodawały migoczące się gwiazdy.
- Pięknie tutaj... - Stwierdziłam wpatrując się w niebo.
- Racja, racja - Zaśmiała się cicho Anaria, tak żeby nie obudzić szczeniaków.
Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy delektując się tą piękną chwilą. Wietrzyk przyjemnie muskał moją sierść i mimo tego, iż był już grudzień, to nie czułam żadnego zimna.
- Max, zobacz! - krzyknęła nagle szturchając mnie w żebra.
- Co? - Od razu się zerwałam i wstałam gwałtownie rozglądając się dookoła.
- Spadające gwiazdy! - pisnęła wadera.
Uniosłam głowę ku górze i z zachwytem przyglądałam się pięknemu deszczu meteorów. Granatowe niebo przecinały białe smugi, a było ich tak dużo, że ciężko byłoby je zliczyć. Mimowolnie pomyślałam sobie życzenie, a nawet kilka...
Całe to zdarzenie trwało zaledwie kilka minut, i chwilę później już żałowałam, że tak szybko się skończyło.
- Jakie wypowiedziałaś życzenie? - spytała Anaria.
- Hmm... Jeśli ci powiem to się nie spełni...
- Oj tam. Na pewno się spełni! Już ja o to zadbam! - Uśmiechnęła się.
- W takim razie... Chciałabym odnaleźć mojego brata iiii... pokonać moje wszystkie słabości... A ty? - spytałam
Anaria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz