Nagle coś zaszeleściło w krzakach, a mojej uwadze nic nie umknie!
Odwróciłam się, ku moim oczom ukazał się młody, czarny basior.
W sumie to wyglądał ładnie i co najważniejsze przyjaźnie... Postanowiłam się przywitać.
- Cześć... - powiedziałam nieśmiało.
- Cześć... - odparł patrząc prosto na mnie.
- Jesteś z watahy, tak?
- Tak, a ty?
- Też. Jestem Lizzie, bardzo mi miło cię poznać.
- Mnie również... - zebrał się na uśmiech.
Uśmiechnęłam się przyjacielsko. - A jesteś tu teraz sam, czy z rodzicami? Tata stoi gdzieś przy jamie i czuwa jakby co. A ja z bratem chodzimy po okolicy.
Harry?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz