- Em... Ja mogę - zaproponowałam nieśmiało. - Ostatnio Mel pomagała mi powiększyć moją jaskinię, i chyba będzie tam wystarczająco dużo miejsca dla nas dwóch...
- Nie chce się narzucać. - bąknął zniesmaczony basior.
- Nie będziesz się narzucać! - zaprotestowałam.
- Sądzę, że to dobry pomysł. - Wtrącił się Nil. - Potrzebujesz opieki Aron.
- Eh... No dobra, niech wam będzie. - bąknął.
Tak więc powoli pomogłam mu wstać i od tego momentu opierał się na moim boku. Co prawda byłam trochę mniejsza niż on i o wiele chudsza, aczkolwiek jakoś dawałam sobie radę. Na początku nieco się chwiałam, lecz jakoś utrzymałam ciężar mojego towarzysza.
Powolnym krokiem wyszliśmy z jaskini. Oczywiście szliśmy na samym końcu. Wlekliśmy się niemiłosiernie, ale jakoś szczególnie nie narzekałam. Mogłam podziwiać sobie widoki i cieszyć się całkiem ładną jak na zimę pogodą. Aron co chwila proponował mi, że pójdzie sam lecz ja się na to nie zgadzałam. Miał już prawdopodobnie złamaną łapę, do tego krew cały czas sączyła się z jego rany.
W jaskini go opatrzę. Powinnam mieć tam jakieś bandaże.
Po drodze do mnie minęliśmy jamę Nilla. Tam cała reszta się zatrzymała, a my poszliśmy dalej. Tkwiliśmy w ciszy przez dłuższy czas. Ale mi to nie przeszkadzało. Gdy doszliśmy do mojego domu ułożyłam Arona na moim posłaniu i poszłam po opatrunek.
- Bardzo boli? - spytałam
Aron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz