- Ok... - Powiedziałam z lekkim wstydem.
- Nie znam nikogo kto lubi burzę... - Powiedział Lary. - Chociaż nie wiadomo, może ktoś lubi?
- Możliwe, chociaż wątpię... Nie ma w niej nic fajnego, nie można łapy wystawić za próg...
Siedzieliśmy przez jakiś czas w ciszy.
- Larry?...
- Tak?
- Ja... Jakoś dziwnie się czuję... Nie wiem jak to wyrazić słowami...
- Coś cię boli? Głowa? Brzuch?...
- Nie, to... Jakieś dziwne uczucie... Taki jakby... ,,Przypływ energii''. Łapy same z siebie chcą biegać i skakać...
- Hmm... To może kiedy już prowadzimy Nilaya i Melindę po jaskini, przejdziemy się gdzieś na kilka dni? Może te jezioro?...
- Tak! To jest to czego mi potrzeba! Dziękuję! - Uśmiechnęłam się promiennie.
- Dawno nie widziałem takiego uśmiechu na twojej twarzy... - Zaśmiał się.
- Hmm... Może od zewnątrz nie widać, ale kiedy jestem przy tobie, uśmiecham się od środka... - Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Ja czuję przy tobie to samo, jakbym już zawsze miał być szczęśliwy, chociażby bym cierpiał. Kiedy jesteś obok, czuję się lepiej. Chociaż gdy jesteś smutna, to przechodzi i na mnie. - Powiedział to tak... ,,Uroczo''.
- To słodkie jak to mówisz... - ,,Przytuliłam'' się do niego.
Larry?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz