Po jedzeniu poszliśmy z Anarią na krótki spacer. Nawet przyjemnie się z nią rozmawiało. Nie pamiętam kiedy ostatnio tyle mówiłem... Opowiedziała mi też o watasze i ciągle zachęcała mnie żebym też do nich dołączył, ale jakoś nie było mi z tym śpieszno. Przywykłem do samotności i dobrze mi z tym, a zresztą kto by chciał spędzać ze mną czas? Nie ma co się oszukiwać. Specyficzny ze mnie gość i tyle... Kiedy doszliśmy do złamanego pnia drzewa postanowiliśmy się (przepraszam za błąd, ja tak postanowiłem) rozdzielić.
- Tak chyba będzie lepiej. - dziwnym trafem uśmiechnąłem się szczerze do Anarii.
- Dobrze. Ale mam nadzieję że kiedyś nas odwiedzisz? - popatrzyła na mnie dość smutnym wzrokiem tak jakbyśmy już nigdy więcej mieli się nie zobaczyć.
- Być może. Świat jest mały. - poszedłem w swoją stronę.
- Do zobaczenia! Miło mi było cię poznać! - zawołała za mną wadera.
Koniec opowiadania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz