- Dobra... - zastrzygłem lekko uszami - Wystarczy tego siedzenia. Chodź, mam pomysł.
- W trakcie burzy? - ma wypowiedź odrobinę onieśmieliła partnerkę.
Zdziwiłbym się gdyby zareagowała inaczej, bowiem nikt normalny nie wychodzi z domu w taką pogodę, ale czy ktoś wspominał o tym, iż ja jestem normalny?
- Znów coś kombinujesz, czuję to. - wadera pokręciła głową.
- Nie zaprzeczę... - posłałem wilczycy bystre spojrzenie.
Bez wątpienia, moja pozytywna empatia udzieliła się żonie. Po chwili namysłu zgodziła się udać ze mną na krótki spacer. Pobiegliśmy leśną, wydeptaną przez liczne wilcze łapy ścieżką. Naszej przechadzce towarzyszyły silny, porywisty wiatr, ulewny deszcz i powtarzające się co kilka minut błyskawice.
- Jesteś pewien że to był dobry pomysł? - Anaria położyła uszy po sobie - Może jednak lepiej wracajmy. Mam dziwne wrażenie, iż powinniśmy teraz siedzieć w norze...
- Bez obaw. - posłałem partnerce pogodne spojrzenie - Nie pierwszy raz wychodzę w trakcie burzy.
- Mam tego świadomość. Gdybyś nigdy nie wychodził, to prawdopodobnie trząsłbyś się teraz jak galaretka oblepiona futrem. - stwierdziła samica, po czym skierowała wzrok na ciemne niebo - Daleko jeszcze?
- Tylko kawałeczek.
- A tak w ogóle to gdzie właściwie idziemy?
Stanąłem na moment, odwróciwszy głowę. W odpowiedzi na pytanie żony, zerknąłem na nią kątem oka z politowaniem.
- No jasne... - wilczyca położyła uszy po sobie - To niespodzianka i nie możesz mi powiedzieć...
- Otóż to. - uśmiechnąłem się idąc dalej.
***
- Naprawdę tylko tyle chciałeś mi pokazać? - partnerka wyglądała na bardzo rozczarowaną.
- No co? To dobre schronienie przed deszczem. - wszedłem do pustej w środku, porośniętej mchem kłody.
- Ta, pewnie. Napewno lepsze niż jaskinia... - burknęła z niezadowoleniem Anaria.
- Nie gadaj już, wchodź... - popędziłem żonę.
Jej niezadowolenie w tejże sytuacji było zrozumiałe. Niewielu osobom odpowiada zapach zgnielizny.
- I co dalej geniuszu?
- Teraz czekamy.
- Na co?
- Czy mogłabyś choć przez chwilę nic nie mówić?
- Nie. - odparła bez entuzjazmu Anaria
- Tak też myślałem. - westchnąłem spoglądając na niebo - Burza odchodzi.
- No i?...
- Popatrz... - wskazałem łapą na promienie słońca, przedzierające się przez bure obłoki.
Naszym oczom ukazała się piękna tęcza. Zerknąłem na partnerkę, czekając na jej komentarz.
Anaria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz