Byliśmy zaledwie kilka metrów dalej od wejścia do jamy Melindy i Nilaya, gdy nagle usłyszeliśmy grzmot. Zaskoczony odwróciłem wzrok, nerwowo strzygąc uszami.
- Co... Co to było?... - wyjąkała Anaria podkuliwszy białą, puszystą kitę.
- Spokojnie, to tylko burza. - posłałem partnerce pogodne spojrzenie - Ale lepiej wracajmy, bo zaczyna padać.
- A co z grotą? - dopytywała się wilczyca - Kiedy im ją pokażemy?...
- Napewno nie teraz. To niezbyt bezpieczne wychodzić w trakcie burzy, przeczekajmy to. - odparłem zdecydowanym tonem.
- Dobrze... - przytaknęła wadera wchodząc do domu, po czym raz jeszcze obejrzała się za siebie - Ale ulewa...
Usiadłem obok żony, spoglądając na szaro-czarne niebo. Bure obłoki kłębiły się nad krajobrazem puszczy. Raz na jakiś czas, wśród ciemnych chmur rozbłyskiwały pioruny. Widząc niepokój partnerki przytuliłem się do niej.
- Nie boję się. Nie musisz mnie osłaniać... - Anaria zerknęła na mnie z politowaniem.
- Wiem że się nie boisz... - przewróciłem oczyma dla niepoznaki.
Anaria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz