wtorek, 14 listopada 2017

Od Larego CD Anarii

Obudził mnie trzepot skrzydeł. Otwarłszy oczy czujnie zastrzygłem uszami, starając się zlokalizować źródło dźwięku. Zerknąłem kątem oka na partnerkę. Anaria spała jak suseł. Pewnie ucieszyłaby się, gdybym przygotował jej śniadanie do łóżka, toteż postanowiłem udać się na małe polowanie. Wolnym, nieco ospałym krokiem wyszedłem z domu. Wokół panował mrok. Jedyne co mogłem wypatrzeć, to korony drzew, rozjaśnione światłem księżyca, z czego wywnioskowałem, iż jest środek nocy.


Szedłem powoli, tak by nie spłoszyć zwierzyny. Instynkt podpowiadał mi, że gdzieś tutaj musi znajdować się jakieś stadko zajęcy. Marna to zdobycz, ale lepsza niż nic. Nie zdążyliśmy jeszcze opóżnić naszej spiżani, aczkolwiek warto zaopatrzyć się w zapas świeżego mięsa, tymbardziej że idzie zima.
***
Z każdym bezszelestnym krokiem, zapach stawał się coraz bardziej intensywny. Tak, to jest to na co czekałem. Woń stworzenia znacznie większego niż przeciętny szarak. Kuna, może szop? Specem od zapachów trudno mnie nazwać, ale nos podpowiadał mi, iż szykuje się spory posiłek.

Anaria?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz