- Spowalniasz wycieczkę... - stwierdziła partnerka, przeciągając mnie za przednie łapy.
- Nie gadaj, ciągnij... - mruknąłem z niezadowoleniem.
W moim głosie można było wysłyszeć nutkę goryczy.
***
- Uj... Moje biedne rozciągnięte do granic możliwości kończyny... - jęknąłem podnosząc obolałe łapy z każdym krokiem.
- Nie narzekaj i lepiej się ciesz, że udało ci się wyswobodzić, kochanie. - żona zerknęła na mnie z politowaniem.
- Śmiej się, śmiej. To nie ty masz teraz trudności w chodzeniu... - zmarszczyłem brwi - Swoją drogą zastanawia mnie skąd taka mizerna wadera bierze tyle siły...
- Ej, ej! Tylko nie mizerna! - oburzyła się wilczyca, oglądając się w moją stronę - Już mi kiedyś to mówiłeś, pamiętasz?
- Owszem. - skinąłem głową - Gdy byliśmy jeszcze parą idealną...
Po wypowiedzeniu tych słów na mym pysku zawitał chytry uśmieszek.
- Parą idealną powiadasz, hę? Przecież my nigdy nie byliśmy parą idealną. Zawsze mieliśmy jakieś problemy. Mamy talent do awantur i wypadków. - stwierdziła Mel.
- No właśnie. - wyskoczyłem wilczycy naprzeciw, spoglądając w jej piękne, błękitne oczy - Powiem ci coś od serca. Mimo iż masz paskudny charakter i w wielu sytuacjach najchętniej rozszarpałbym cię na strzępy, to wciąż nie mogę przestać o tobie myśleć. Za każdym razem, gdy przyjdzie mi do głowy krzyknąć na ciebie, uświadamiam sobie jak bardzo cię kocham. Sam tego nie rozumiem. Jak można kogoś jednocześnie nienawidzić, a zarazem kochać całym sercem?
- Ja wiem jak to jest. - partnerka spojrzała na mnie - Ale też nie umiem tego wytłumaczyć. Wiem jedno. Z niewiadomych przyczyn, ilekroć wstaję rano to myślę tylko o tym, czy ty jesteś gdzieś w pobliżu. Wydaje mi się, że to jest właśnie to, o czym mówisz. - po tych słowach żona polizała mnie po pysku.
Melinda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz