- Uff... Wchodzenie do tej nory, to chyba nie był najlepszy pomysł... - stwierdziła zdyszana Mel, wciąż z trudem łapiąc oddech.
- No cóż. Chciałaś przygody, miałaś ją. - otrzepałem się z błota, po czym zerknąwszy na żonę dodałem - Nie podobało ci się? Podobno lubisz smak ryzyka...
- Lubię ale...
- Ale co?... - delikatnie trąciłem partnerkę nosem.
Odpowiedział mi lekki, nieco zakłopotany uśmiech.
- Trochę przeceniliśmy swoje możliwości. Kiedyś bardziej kręciły mnie takie zabawy, ale teraz gdy byliśmy w tym tunelu, pomyślałam o...
- O Riley? - dopowiedziałem spuściwszy wzrok - Wiem, ja też.
- O tym że ona czeka tam na nas, a my zachowujemy się jak dzieci żądne rozrywek...
- Masz racje. Powinniśmy częściej zastanawiać się nad tym co robimy. - przytaknąłem rozglądając się dookoła - Ale chyba zwiedzimy ten zakątek?
- O tak! Jak najbardziej! - rozpromieniła się Mel.
Byliśmy pochłonięci przygodą w tunelu do tego stopnia, by nie zauważyć, gdzie właściwie jesteśmy.
Melinda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz