Weszliśmy do nory, było w niej ciepło, bardzo ciepło...
Larry dopilnował, abym ułożyła się wygodnie na posłaniu.
Odpocznij, ja pójdę po dzieci. - przytulił mnie jeszcze raz, po czym niechętnie wyszedł.
***
- Mamo, co się stało? - spytała zaniepokojona Claudia.
- Spokojnie, nic mi nie jest.- powiedziałam w stron córek z wymuszonym uśmiechem na pysku (ciągle się trzęsąc).
Nagle Larry z ciepłym uśmiechem ułożył się obok mnie, dosłownie wtuliłam się w partnera.
Dziewczynki jak na znak, położyły się u mojego drugiego boku, wtulając się we mnie.
Było mi tak ciepło... Na tym też polega między innymi rodzinna atmosfera!
Zamerdałam lekko ogonem, czułam że powieki zaczynają mi ciążyć (i że maluchy już chrapią).
Larry?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz