- Możliwe...
***
Dotarliśmy do ,,legowisk''.
Było tu bardzo dużo jam, najwidoczniej zamieszkanych przez wilki.
- Pozwoli pani, że pójdę na chwilę coś załatwić. - uśmiechnął się niewinnie.
- Naturalnie... - posłałam młodemu basiorowi promienny uśmiech.
Muszę przyznać, że już od kiedy go po raz pierwszy spotkałam, wyczułam znajomą woń, tyle że jakąś inną niż kiedyś... Trzymała się go jak rzep.
Ogólnie to miejsce też pachniało znajomo... Tyle że teraz czułam wiele zapachów, ale w tym dwie delikatne wonie, które przyciągnęły moją uwagę.
Nagle zauważyłam, że czarny basior wychodzi ze swojej nory, z jakąś waderą...
Ale zaraz! To ona pachniała znajomo, a coś w jej wyglądzie podpowiadało mi że to...
- A-anaria?... - spojrzałam na białą waderę.
Zamarła widząc mnie. Widocznie ledwo się powstrzymała od otworzenia pyska, lub płaczu.
- Ty... - zaczęła cichym głosem głosem.
Stałam jak wyryta, czułam że serce zabiło mocniej w mojej piersi. Od dawna nie czułam takiej ,,iskry nadziei''.
- Mamo... - powiedziała kładąc uszy po sobie.
Podeszłam niewinnie do wadery. - Nie widziałam cię od... Ile to, jedenaście lat?...
- Nieważne... - łza spłynęła jej po policzku. Po chwili wadera przytuliła się do mnie cicho łkając.
Lary?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz